Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/313

Ta strona została przepisana.

kościół ten odzyskać blasku dawnej chwały, chociaż wszyscy biskupi Krakowscy o to się starali.

Rok Pański 1061.
Spitygniew książę Czeski umiera. Po nim rządy obejmuje Wratysław, którego brat Jaromir, porzuciwszy stan duchowny i kapłański, u Bolesława króla Polskiego szuka schronienia.

Spitygniew, po sześcioletniém władaniu na stolicy księstwa Czeskiego, obmierzły z srogości i okrucieństwa przeciw braciom i rozmaitym osobom tak duchownym jako i świeckim, umarł w Pradze dnia 28 Stycznia, z niezmierną wszystkich Czechów radością. A że zszedł bezpotomnie, nie zostawiwszy po sobie dziedzica, przywołany brat jego Wratysław, który żył w Węgrzech na wygnaniu, mając za sobą powszechną Czechów przychylność, wyniesiony został do rządów. Pełen względności dla braci i poddanych, oddał rozdzieloną Morawę dwom braciom, Ottonowi i Konradowi na wieczne dziedzictwo. Jaromir zaś, brat pozostały, gdy się dowiedział o śmierci Spitygniewa, przed którego srogością zanurzył się był w pracach naukowych i bogomyślności, porzuciwszy nauki, wrócił do Czech, w spodziewaniu, że część jaką państwa podobnie jak inni bracia w dziale otrzyma. Ale książę Wratysław, zganiwszy mu to i dawszy przestrogę zbawienną, radził, aby nie porzucał stanu duchownego dla świeckiej i rycerskiej służby, wystawionej na różne przykrości; a opornego w zdaniu już-to postrachem już namową skłaniał do przyjęcia szaty duchownej i święceń kapłańskich, obiecując mu biskupstwo Praskie po śmierci biskupa Sewera, którego starość sędziwa niedługo miała mu je odkazać. Spowodowany więc i nadzieją taką i obawą, dał się wyswięcić na dyakona: ale gdy wkrótce żal go w duszy ogarnął, uwiedziony radami niektórych Czechów, którzy sprzyjali jego zamiarom, porzuciwszy zawód duchowny, tonsurę i szatę kapłańską, wrócił do stanu świeckiego i postanowił żyć po świecku. Z obawy jednak, aby książę Wratysław nie prześladował go za porzucenie ślubów kapłańskich, schronił się do Polski, do Bolesława króla Polskiego, z liczną drużyną towarzyszących mu Czechów. Ten przyjął go łaskawie, opatrzył hojnie w wszelakie rzeczy potrzebne, i tak ujął swoją ludzkością i uprzejmością, że całe lat siedm bez przerwy w Polsce przemieszkał. Któżby nie uznał, jak Polska wtedy była szczęśliwą, kiedy przyjmowała, opatrywała i w gościnnym przytułku chroniła trzech znakomitych wygnańców, Węgierskiego, Czeskiego i Ruskiego, a nadto w przykrém ich położeniu i ucisku, jak niżej opowiémy, pomocą swoją wspierała i dźwigała z niedoli. A nie tak