Mikołaj II, przesiedziawszy na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni dwadzieścia, umarł, a Alexander II, rodem z Medyolanu, zwany dawniej Anzelmem, biskup Łukieski, jednozgodnie przez kardynałów obrany został. Przeciw niemu biskupi Lombardyi, utrzymujący, że im jedynie służyło prawo obierania papieża, za przychylną wolą i pomocą Henryka IV, króla Rzymskiego, obrali w Rzymie Kandula biskupa Parmy. Ten, acz po dwa kroć z znaczną pod Rzym podstępował siłą, zwiększoną jeszcze wojskami cesarza Henryka, dwa razy jednak odparty przez Matyldę hrabinę i Gotfryda książęcia Spoletańskiego, którzy obstawali za Alexandrem, zmuszonym był wrócić do Lombardyi. Nakoniec za sprawą Henryka cesarza, gdy papież Alexander zjechał do Lombardyi, a Kandul uznał swą winę, pokój Kościołowi przywrócony został; sam nawet Kandul, z tymi biskupami, którzy go lekkomyślnie obrali, otrzymał u Alexandra papieża łaskę i przebaczenie. Ten lubiąc nadzwyczajnie miasto Lukkę, zaszczycił jego biskupa płaszczem i krzyżem, tak, iżby przed nim krzyż noszono, Lukieńczykom zaś pozwolił używać ołowianej pieczęci. Przez stawiony opór wspomnionemu Kandulowi przywrócił kościołowi Rzymskiemu, z dawna uciśnionemu, należną sławę i swobodę. On postanowił, aby nikt, pod karą klątwy, nie bywał na mszy takiego księdza, o którymby wiedział że trzyma nałożnicę.
Bolesław król Polski, zjątrzony i słusznym oburzony gniewem przeciw Wratysławowi książęciu Czeskiemu, z powodu krzywdy w roku przeszłym doznanej, począł ściągać liczne wojska i zapowiedział rycerstwu wyprawę do Czech, użalając się, z jakiém dla siebie zelżeniem, za okazaną ludzkość książęciu Jaromirowi, szukającemu schronienia i niemal wygnańcowi, doznał napaści i spustoszenia królestwa od brata owego wygnańca, po którym raczej spodziewać się miał wdzięczności. Ale Wratysław książę Czeski, mąż na wszystko baczny i oględny, dowiedziawszy się, już-to z dolatujących wieści, już z licznych doniesień, że się wojna przeciw niemu gotuje,