sam wszystkim gościom hojne rozdawał upominki. Tak zaś mało sobie ważył skarby królewskie, które codziennie na dwór jego znoszono, że krom przyjemności rozdawania ich, żadnej nie znajdował w nich roskoszy ani zalety.
Dotknęła pod on czas króla Bolesława nader smutna przygoda. Powinowaty bowiem jego Bela, król Węgierski, gdy po uspokojeniu ze wszech stron królestwa czuł się bezpiecznym i swobodnym, sprawując rządy z wielką mądrością i przezornością, wypadek niespodziany sprowadził nań cios śmiertelny. Przebywał pod on czas w pewnej włości królewskiej, zwanej Gimel, kiedy nagła burza wywróciła dom, w którym mieszkał, i przytłukła go jego zwaliskami. A lubo w nadziei, że wyjdzie z niebezpieczeństwa, kazał się zanieść w lektyce z Gimel do strumienia Kinisny, gdzie miał załatwić niektóre sprawy królewskie, przecież przybywszy na to miejsce gorzej zasłabł; a gdy lekarze słabości jego zaradzić nie mogli, wśród wzmagających się boleści życie zakończył. Zwłoki jego przeniesiono do miejsca zwanego Zugszad, i pochowano z czcią należną w klasztorze Ś. Zbawiciela, który on za życia był wystawił.
Jakkolwiek Bolesław król Polski w ciężkim zostawał smutku po zejściu Beli króla Węgierskiego, postanowił jednakże wydać wojnę książętom Ruskim, i odzyskać całą Ruś podbitą niegdyś orężem Bolesława I, króla Polskiego, pradziada swego. Z początkiem więc lata nakazał stanąć pod bronią wszystkiemu rycerstwu, i z całego królestwa ściągać na wyprawę Ruską hufce konne i piesze, pod pozorem wprawdzie, jakoby Izasława książęcia Kijowskiego, brata swego, chciał przywrócić do rządów, rzeczywiście jednak mając na celu podbicie i shołdowanie królestwu Polskiemu Rusi. Wszystko, co widział potrzebném do zamierzonej wyprawy, już-to sam, już przez dowódzców swoich, a mianowicie Wszebora wodza najstarszego (princeps militiae) z największą przysposobiwszy starannością, wielką ilość pieniędzy rozdał pomiędzy wojsko konne i piesze, aby z większą ochotą szło na wojnę. Pałał bowiem mąż śmiałego i podniosłego serca żądzą przewyższenia swego pradziada, Bolesława I, króla Polskiego, albo gdyby się mniej poszczęściło, zrównania mu przynajmniej w sławie, do dziś dnia