potém w liczném zgromadzeniu radców, którejby dać pierwszeństwo i do której naprzód rękę przyłożyć; nie chciał bowiem ani Ruskiej zaniechać wojny w celu przywrócenia Zasława książęcia Kijowskiego rozpoczętej, która dotąd wiodła się pomyślnie; ani opuszczać braci swoich, Gejzy, Władysława i Lamberta, którzy wszystkie nadzieje swoje w jego pokładali pomocy. Ale chociaż wszyscy radcy Polscy tego byli zdania, że nie należało Ruskiej zaprzestawać wojny, a wstrzymać się od Węgierskiej, i swoich raczej niżli cudzych spraw pilnować; przecież Bolesław mając sobie za hańbę opuszczać w tak przeciwnym razie braci swoich, książąt Węgierskich, zaniechawszy wyprawy przeciw Rusi, i osadziwszy silną załogą zamek i miasto Przemyśl, zapowiedział, że z książęty Gejzą, Władysławem i Lambertem, tudzież własném rycerstwem, idzie na wojnę przeciw Salomonowi królowi Węgierskiemu. Wziąwszy zatém sam wybór rycerstwa, i ściągnąwszy z Polski nowe zastępy w miejsce tych które zostawił załogą w Przemyślu, odprowadza braci swoich Gejzę, Władysława i Lamberta do Węgier, gotowy dla nich na wszelkie przygody i walki, już-to z Salomonem, już z innym jakimkolwiek nieprzyjacielem. Przyłączyli się do niego i panowie Węgierscy, którzy sprzykrzywszy sobie panowanie Salomona, opuścili go i zbiegli do Gejzy, Władysława i Lamberta. A tak Salomon, pozbawiony obcych posiłków z Niemiec, gdy poznał chwiejącą się wierność Węgrów, w obawie, żeby przez wojsko Polskie i braci nie został poimany i zabity, zwłaszcza kiedy wieść doszła, że już pod Budą obozem stanęli, uciekł i schronił się do zamku Musur, wielce warownego sztuką i położeniem. Długo Bolesław i książęta wahali się w namyśle, coby czynić wypadało, gdy i zdobycie zamku, w którym się król Salomon zamknął, było trudne i z niebezpieczeństwem połączone, a okropne spustoszenie wsi i okolic przyległych nie wiele obiecywało. Tymczasem biskupi Węgierscy, którym wojna domowa zdawała się zbyt straszliwą i zgubną, przybyli do obozu króla i książąt, w celu ułożenia na słusznych warunkach zgody między królem Salomonem a książęty Gejzą, Władysławem i Lambertem. Gdy ich więc przypuszczono do rady, błagali usilnemi prośbami Gejzę i braci jego: „aby wspólnej ojczyzny, w której przodkowie ich panowali, i w której oni także panować mieli, nie narażali przez domowe niezgody na spustoszenie i upadek, i nie wydawali jej na łup cudzoziemcom.“ Błagali i Bolesława króla Polskiego, ażeby nakłonił książąt, braci swoich, do przyjęcia słusznych warunków ugody. Król i książęta odpowiedzieli: „że dla powszechnego pokoju nie odrzucą warunków sprawiedliwych, lecz że te od biskupów zależą.” Zamyślając bowiem król Polski o dalszém popieraniu wojny Ruskiej, pragnął wojnę Węgierską albo zawiesić przez jakikolwiek znośny rozejm, albo ukończyć przez zawarcie
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/335
Ta strona została przepisana.