nieprzyjaciela, sprawiwszy do boju swoje szyki, ruszył spiesznym pochodem i stanął blisko obozów Bolesława. Dnia następnego wyprowadził rycerstwo do walki. Bolesław, zwoławszy dowódzców, wojskich, setników i rotmistrzów, rzekł: „Do rozprawy z nieprzyjacielem, której tylekroć pragnęliście, teraz wam się sposobność nadarza. Odwagę, z którą chełpiliście się słowy, okażcie teraz czynem. Nieprzyjaciel wprawdzie przewyższa nas liczbą i potęgą; miejmy jednak nadzieję w pomocy niebios i własném męztwie: często bowiem ojcowie nasi zwyciężali, płaszali i upokarzali z niewielkim trudem tego samego wroga, i pewni bądźcie, że przy dzielnej odwadze i dziś go pokonacie, a czeka was nagroda najokazalszej zdobyczy, bogate miasto Kijów, z którym odzyskacie z wielką chlubą granice, które naznaczyli niegdyś ojcowie nasi.“ Tak przemówiwszy, wyprowadził swoich do boju i stoczył bitwę. Obie strony natarły na siebie z zapalczywością, i przez czas niejaki zwycięztwo było wątpliwe; na prawém bowiem skrzydle Polacy słaby opór stawili, a okrzyki pełne wrzawy, że zwątpiwszy o sobie „nieprzyjaciel ucieka“, zrażały umysły do walki; i gdy się szyki mieszać poczęły, Rusini byliby wzięli górę, gdyby Bolesław nie był posłał świeżego wojska na pomoc słabiejącemu skrzydłu i już skłaniającemu się do ucieczki. Odnowiła się zatém bitwa, zmierzono się równemi siły i z równą prawie otuchą, aż nakoniec król Bolesław przełamał najmocniejszy hufiec nieprzyjacielski, i Rusini nagle pierzchać poczęli, a wysłana pogoń za rozproszonym tłumem zwyciężonych przyprowadziła do obozu nie małą liczbę jeńców. Książę Wszewołod ratował się ucieczką, wiele Rusi na placu legło, ale i Polaków zginęło do tysiąca. Rannych włożywszy na wozy, a pochowawszy poległych, Bolesław król wrócił z wojskiem zwycięzkiém i mnogą zdobyczą do Polski.
Stanisław, biskup Krakowski, oburzony zbrodnią cudzołostwa i gwałtu, którego się był dopuścił Bolesław król Polski na niewieście Krystynie, żonie rycerza Mścisława, karcił go ojcowskiemi napomnieniami; a gdy król zbawienne jego przestrogi odrzucał, obłożył go klątwą duchowną. Czém Bolesław srodze rozgniewany, miotał nań najdotkliwsze obelgi i złorzeczenia, a nie przestając na nich, postanowił wyrządzać biskupowi wszelakie krzywdy i przykrości. Przecież, mimo usilne wyszukiwanie winy, nie mógł znaleźć powodu szkodzenia mężowi Bożemu. Życie bowiem niewinne