i świątobliwe tego męża nie dopuszczało żadnego oszczerstwa, któreby najchytrzej wymyślone mogło mieć jakie podobieństwo do prawdy. Ale że król czychał nań z zawziętością, znalazł sposobność wyrządzenia mu krzywdy. Kupił był mąż święty Stanisław, dla zapomożenia Krakowskiego biskupstwa, za pewną ilość pieniędzy wieś w swojej dyecezyi, nad brzegiem rzeki Wisły w ziemi Lubelskiej położoną, zwaną Piotrawin, od szlachetnego rycerza Piotra, który za życia Piotrkiem był zwany. Z obojej strony, kupujący i przedający, sprowadzili do tej umowy braci, krewnych i wielu świadków, ażeby układ wzajemny był tém pewniejszy. Po załatwieniu sprawy i odebraniu pieniędzy w zupełności od Ś. biskupa w trzy lata przed zdarzeniem, które opowiedzieć mamy, kiedy biskup Stanisław dzierżył spokojnie wieś Piotrawin, rycerz ów umarł i pochowany został w kościele parafialnym Ś. Tomasza Apostoła, znajdującym się w rzeczonej wsi Piotrawinie. Jego bratankowie i krewni, z rozkazu króla Bolesława, obiecującego im swoję pomoc, jęli napastować biskupa Stanisława o prawo dziedzictwa do wsi Piotrawina, twierdząc, iż majętność tę im należącą biskup Stanisław wdzierstwem nieprawném zagarnął. Ten na sądzie królewskim zaprzeczał, iżby ją nieprawnie miał opanować, dowodził owszem, że ją nabył prawem kupna i przedaży, w obec świadków wiarogodnych przez zmarłego Piotra do ugody użytych. Gdy więc przyszło do orzeczenia wyroku, postanowiono w imieniu króla i panów, ażeby biskup Stanisław, jako obżałowany i od dawna dzierżyciel wsi, o którą się sprawa toczyła, udowodnił przez świadków przytomnych ugodzie prawe tej wsi nabycie. Ale że świadkowie, których biskup wypisał i nazwał, obawiając się króla Bolesława nie chcieli stanąć na dzień oznaczony i wydać świadectwa, zanosiło się na wyrok stanowczy przeciw biskupowi, żeby dla braku świadków ustąpił ze wsi Piotrawina. Stanisław biskup, mąż wiary wielkiej, czując się natchnionym od Boga, rzekł: „Widzę, że sprawę moję słuszną i na prawdzie opartą, którą skaziła, zaciemniła fałszem i niemal potępiła zdrada ludzka i przemoc, trzeba wyjaśnić i naprawić świadectwem samego nieba. Kiedy więc świadkowie wzbraniają się wykazać prawdę moję i słuszność, obiecuję stawić na świadectwo Piotra, rzeczywistego tej wsi przedawcę.“ Szaleństwem zdawało się królowi Bolesławowi i panom w sądzie z nim zasiadającym, to co mąż Boży dla poparcia swojej sprawy zapowiedział; tém łatwiej zatém przyjęto jego oświadczenie, które się zdało niepodobném do uiszczenia, a które mąż święty obiecał spełnić do dnia czwartego.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/341
Ta strona została przepisana.