Tymczasem zapalczywy gniew króla Bolesława srożyć się począł nie tylko już przeciw niewiastom, które zachowała przy życiu miłość małżonków albo mniejsza miara występku, lecz nawet przeciw samym mężom. Wróciwszy bowiem z Rusi do Polski z przerzedzoném znacznie wojskiem, żalił się i zżymał, że w kraju nieprzyjacielskim opuścili go właśni towarzysze, których licznemi obdarzył dobrodziejstwy, i narazili na jawne niebezpieczeństwo; wyrzucał im, że przez ich zbiegostwo zaledwo sam nie zginął lub do haniebnej nie dostał się niewoli, i że cudem tylko Boskim ocalał. Zgromiwszy w ten sposób rycerstwo, kazał potém tych, którzy pierwsi porzucili obozy, śmiercią ukarać; innych zaś, przykładem ich zgorszonych, na utratę dóbr i ciężkie skazał więzy. Kobietom, którym mężowie przebaczyli winy, dla ukarania ich wszeteczeństwa, powyrzucawszy dzieci z służalców zrodzone, kazał szczenięta do piersi przysadzać, łając im, że nie godne były karmić dzieci ludzkie, ale chyba psie plemię, gdy zapomniawszy na cnotę i uczciwość, pod niebytność mężów staczających boje pokalały małżeńskie łoża i podzieliły je z swemi służebnikami, za co żyć niegodne zasłużyły na śmierć i wszelkie zniewagi. Okrutnik kamiennego serca i żelaznej duszy, patrzał bez wzruszenia na boleść i zgrozę niewiast, które z jego rozkazu karmiły szczenięta przyłożone do swych piersi. Rzeczpospolita Polska pod ów czas nader smutny i okropny przedstawiała widok, gdy rycerze nie tknięci wśród tłumów nieprzyjaciół i w odmęcie bitew, wróciwszy do domu, od żon i sług własnych srodze ucierpieli, a od króla samego takiej doznali srogości, wymierzonej na nich i ich krewnych, i żony, które przy życiu zachować chcieli, jaką nie zdołał ich sam nieprzyjaciel dosięgnąć. Acz to samo przez się było szkaradném, więcej jeszcze obudzała zgrozy rozwiązłość króla Bolesława, który przejętego od Rusinów, a przeciwnego przyrodzeniu, zwierzęcej sprosności nałogu nie tylko nie porzucał, ale bardziej się jeszcze w nim rozmiłował. Co dziwna, że w tak wielkiej liczbie mężów duchownych i świeckich, jaką mieściło w sobie obszerne królestwo Polskie, nie znalazł się żaden, któryby się odważył przestrzedz albo napomnieć króla o tak haniebne występki i okrucieństwa; każdy drżał przed jego srogością. Król przeto żadném nie skarcony upomnieniem, oddał się swemu bezecnemu nałogowi i wszelakim innym zdrożnościom, które na kraj wiodły najdotkliwsze klęski i uciski. Co postrzegłszy i zważywszy Stanisław biskup Krakowski, wielce w duszy swojej zabolał, a jako pasterz dobry zafrasował się nad swoją trzodą i swoim królem.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/349
Ta strona została przepisana.
Bolesław wylewa się z srogością na rycerzy i ich żony, którym każe szczenięta do piersi przysadzać, a nikt nie odważa się powściągać jego zdrożności.