Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/355

Ta strona została przepisana.

Grzegorz VII papież, uciekając przed ścigającym go cesarzem Henrykiem, przybył do Toskanii, a przyjęty łaskawie od hrabiny Matyldy, nowe przeciw cesarzowi począł knować zamachy, podburzając nań wielu książąt Niemieckich. Naznaczywszy wreszcie Rudolfa, książęcia Szwabskiego czyli Saskiego, królem Rzymskim, uwieńczył go koroną królewską.

Rok Pański 1078.
Ś. Stanisław po napomnieniach poprzednich rzuca klątwę na króla, który wzajem układa zamach na jego zgubę.

Cud zdziałamy przez Ś. Stanisława na wskrzeszonym rycerzu Piotrze w obec króla Polskiego Bolesława, przeraził nieco króla, który powściągnął był zrazu swoje zdrożne chuci i zapędy: ale później przydając większe jeszcze grzechy do grzechów, stał się zawistniejszym i sroższym dla rycerstwa i poddanych, uciążliwszym dla wdów, sierot i innych nieszczęśliwych. To jednak w nim było nad wszystko najohydniejsze, że zanurzony w swym bezecnym nałogu, z obrzydzeniem i zgorszeniem wielu kalał się nieczystością Sodomską, wzgardziwszy zbawiennemi Ś. Stanisława przestrogami. Stanisław zatém biskup Krakowski, widząc, iż król Bolesław zanurzony głęboko w występkach, stawał się bez miary hardym i upornym, uznał, że nie godziło się dłużej odwlekać i patrzeć na to wszystko z obojętnością. Po zasiągnieniu więc rady mężów duchownych, rozsądkiem celujących, pragnąc jego zbawienia a nie zatraty, obłożył go karą duchowną, i sam osobiście (gdy wszyscy inni z obawy przed tyranem uchylali się od tej powinności) przywdziawszy strój biskupi, podniósł głos upomnienia i przestrogi: „aby poprzestał i wyrzekł się sprosnego grzechu Sodomskiego; żeby ludu nie gnębił wymaganiem posług zwanych podwodami, a rycerstwu oddał dobra wydarte samowolnie i nieprawnie; żeby od obywateli, rycerzy i wieśniaków nie wyciągał stacyj, a w innych sprawach stosował się do obyczaju królów i książąt katolickich.“ Nie zdołał król pohamować w sobie gniewu, ale szałem gwałtownym i jakby wściekłością uniesiony, miotał obelgi i zniewagi na biskupa, który go przestrzegał i straszył klątwą, jeżeliby napomnień nie usłuchał. Nie wiele nawet brakowało, aby po tém upomnieniu porwał się na biskupa, odpowiadającego mu jak najskromniej i czyniącego wyrzuty z przychylnością i łagodnemi słowy. Nie ustraszony by najmniej Stanisław groźbami królewskiemi, które po części sam słyszał, po części wiedział o nich z licznych doniesień swoich przyjacioł, wyrzekł pu-