to, że ojciec jego świętemu Stanisławowi Biskupowi niesłusznie wydarł życie? Co i sam wypadek rzeczy poświadcza, gdy w tymże czasie schodzi ze świata jedyny potomek Bolesława, w którym wierni wyznawcy imię i zasługi Stanisława, męczennika Bożego, zaszczytném zwłok przeniesieniem i czcią powszechniejszą zaczęli sławić i uwielbiać. Przedwczesna zaś śmierć królewica gdy się rozgłosiła po miastach, miasteczkach i wieśniaczych siołach, żal bolesny ogarnął serca wszystkich niemal Polaków, którzy stratę młodzieńca rzewnie opłakiwali. Wspominając mnogie ojca jego Bolesława króla zwycięztwa, wyliczając podbite przezeń kraje, opisując jego dzielną postawę, kiedy szyki swoje sprawiał do boju, wyprowadzał w pole i rycerską zagrzewał w nich ochotę, wysławiając wreszcie jego wspaniałość, rzezkość, bystrość umysłu, obrotność, i inne godne króla cnoty, które jak się spodziewali, syn jego Mieczysław z większą jeszcze chwałą niżli ojciec miał wskrzesić i odświeżyć; nie mogli się wstrzymać od łez, od smutku i żałości; ubolewali nad swoim losem i dolą rzeczypospolitej, którą, jak omylnie tuszyli, Mieczysław miał cnoty swemi podźwignąć i ustalić; troskali się, i z obawą w jego zgonie swoje upatrywali nieszczęście. Zaczém na pogrzeb jego, odbywający się w kościele Krakowskim, zebrało się wielkie mnóstwo nie tylko rycerstwa, ale i wieśniaków i rzemieślników, którzy prac swoich odbieżeli, a postępując za marami, na których niesiono zwłoki martwe Mieczysława, okropne z płaczem wydawali jęki. Biedna matka zmarłego królewica, Wisława, żona Bolesława króla Polskiego, najwięcej bolała, dotknięta żalem nie tylko osobistym ale i publicznym na pogrzebie syna okazanym. Dwojaka uciskała ją troska: wygnanie męża, sławnego niegdyś króla Bolesława, i zgon syna, który tak boleśnie uczuła, że kiedy spuszczono do grobu jego zwłoki, omdlała i na pół martwa, w otoczeniu poważnych niewiast, które ją czas niejaki utrzymywały na łonie, wyniesioną została z kościoła, i zaledwie przez biskupów obecnych przy tym obrzędzie i skrapiających wodą twarz królowej, długo leżącej prawie bez duszy, strzeźwiona, przytomność odzyskała. Nie małe bowiem Mieczysław wzbudzał w Polakach nadzieje, rokując przez swoje cnoty, że będzie królem wielkim i sprawiedliwym; i gdyby dłużej był pożył, pewnie królestwo Polskie do dawnej byłby przywrócił świetności. A im godniejszym był żal, tém więcej śmierć jego zdawała się podejrzaną, i tém skorsze czyniono domysły, że zginął zdradzieckim podstępem panów, którzy go zgładzili trucizną, z obawy, aby kiedyś nie stał się groźnym samowładcą. Matka jego, nie przyjmująca od nikogo żadnej pociechy, smutna i żałosna w całém życiu, bo dwojaką udręczona troską, wygnaniem małżonka i zgonem syna, nie zdjęła już żałoby przywdzianej na pogrzebie Mieczysława, i niezadługo potém jedenastego Marca umarła.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/387
Ta strona została przepisana.