zmierzchało, wojsko Połowców[1] zwyciężone poczęło ustępować; Polacy jednak uchodzących nie ścigali, wszyscy bowiem albo ranieni byli albo trudem złamani. W tej tak długiej i zaciętej walce więcej ludzi zginęło niż dostało się do niewoli. Polacy mieli sobie za zwycięztwo, że przeciwnikom nie ustąpili pola, i zdobycz zabraną utrzymali.
Po stoczeniu tej pamiętnej bitwy, Władysław książę Polski długo zatrzymał się na pobojowisku, naradzając się z swoimi, coby dalej czynić wypadało, wrócić-li do Polski, jak zamierzył, czy pójść powtórnie na Pomorze, i wsiąśdź na karki Pomorzanom strwożonym i pierzchającym w popłochu, nie dając im czasu do wytchnienia a nawet powzięcia jakiejkolwiek rady. Lubo wszystkim podobało się to drugie zdanie, bydło jednak na nieprzyjaciołach zdobyte i inne mnogie łupy, wielka liczba rannych, a szczupłe siły rycerstwa, nadchodząca wreszcie uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, i czas do wojny niesposobny, spowodowały powrót do Polski. Zabawiwszy Władysław w stolicy swej książęcej tyle tylko czasu, ile potrzeba było do zebrania większych sił i zaciągnienia pewnej liczby Czechów, ruszył z ogromném i potężném wojskiem na Pomorze, aby poprzednią z tak wielkiém niebezpieczeństwem stoczoną ponowić i uświetnić walkę, gdyby Pomorzanie i Prusacy ośmielili się stawić czoło, zwłaszcza że nie swoje tylko ale i obce miał rycerstwo w zaciągu; wiele bowiem żołnierzy z Czech za pieniądze ściągnionych przybyło mu w pomoc, tak iż opuszczony od niebios ufał ludzkiej potędze. Ale że Pomorzanie chowali się w miejscach ukrytych, i zatrwożeni poprzednią klęską unikali spotkania z świeżém i nowo zaciężném wojskiem; przeto Władysław książę Polski, nie wiedząc, jakimby rodzajem wojny walczyć z nieprzyjacielem, już bowiem w zniszczonych przez obie strony bliższych i odleglejszych okolicach Pomorza i nie było co pustoszyć, oblega zamek Nakło (Nakel) w którym zebrała się, jak mu doniesiono, znaczna liczba Pomorzan, już-to dla obrony twierdzy, już dla przedsiębrania wycieczek na Polskę. W czasie tego oblężenia, wojsko Polskie prawie każdej nocy musiało porywać się do oręża, łudzone jakiemiś widziadły podobnemi do zbrojnych zastępów; żołnierzom nagle ze snu zbudzonym wydawało się, jakoby pełno do koła było nieprzyjacioł: strach i pomroka nocna nie dozwalały im dociec przyczyny takowego złudzenia; a czego umysł
- ↑ Pomorzan