Nowego zaciągu rycerz, książę Bolesław, z nowym i nieznanym dotąd nieprzyjacielem wystąpił do walki. Ruscy bowiem książęta, Włodzimierz Nowogrodzki, Dawid z Olehem Pereasławscy, Wołodar Przemyski i Jarosław Jaropełczyc, połączeni na wspólną wyprawę, do której sam tylko Światopełk książę Kijowski nie chciał należeć, pragnąc pomścić się za klęski w poprzednich wojnach od królów Polskich doznane, i pokazać swą potęgę do tego stopnia urosłą, że nie oni Polakow, ale ich raczej Polacy bać się byli powinni, z wielką siłą zebranego rycerstwa wtargnęli do Polski. A podzieliwszy się na cztery oddziały, aby snadniej w porządku utrzymać się mogli, a mnogością wojska i trwogę większą sprawili w Polakach, i grabieże po kraju tém szerzej rozpostarli, poczęli z mściwą zajadłością ziemie Polskie łupić, pustoszyć i rozlicznemi trapić klęskami. Jakoż przeciągnąwszy z tą nawałą przez znaczną część królestwa, nabrawszy siła jeńców i rozmaitej zdobyczy, oparli się aż o brzegi Wisły. Już więc hardzi z zwycięztwa, pędząc przed sobą tłumy brańców i stada zabranego bydła, wolnym krokiem na Ruś powracali, gdy książę Bolesław, który przez wszystek czas najazdu Rusinów ściągał i uzbrajał wojska na obronę, spada na nich niespodzianie, doścignionych już za granicami królestwa, a pysznych i radujących się z odbytej tak pomyślnie wyprawy. A lubo wiedział i z osobistych podjazdów, i z doniesień które mu czyniono, że nieprzyjaciel znacznie siłami go przewyższał, i że rycerstwo Polskie znużone spiesznym pochodem, nie bardzo sposobném było do walki, postanowił przecież korzystać z czasu, w tém zaufaniu, że jeśli Ruś przeważała liczbą, wojsko jego z łaski Boga górowało męztwem, zapałem i świadomością boju. Nie chciał żadnej dopuszczać zwłoki, aby Rusini nie wymknęli mu się z granic królestwa i nie schronili do swoich zamków; z tej przyczyny umyślił bój przyspieszyć, tusząc, że im rychlej uderzy, tém mniej gotowemi znajdzie ich do walki. W nocy więc, z Soboty na Niedzielę, gdy go upewniono, że Rusini spokojnie w obozie pozasypiali, wpadł na nich z wielką nagłością, kazawszy wojsku głośnemi huknąć okrzyki. Potrwożeni jak zwykle bywa w podobnych razach Rusini, z których mała tylko część usiłowała stawić opór, widząc, że ich książęta ratują się ucieczką, jedni za drugimi poczęli pierzchać z obozu. Tych Bolesław w pogoni gromi, płoszy, rozprasza. Nie mało do tej porażki przyłożyli się jeńcy Polscy przez Rusinów zabrani. Po tak krwa-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/425
Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1101.
Ruskich książąt, po splądrowaniu Polski, wracających do kraju z wielkiemi łupy i mnogim gminem jeńców, Bolesław książę Polski dogania i na głowę poraża.