otwarła wstęp innym do wtargnienia; lecz gdy większa liczba, zamiast popierania szturmu, rozsypała się po przedmieściach dla grabieży, mieszczanie, widząc mały poczet tych, którzy wdarli się już byli do miasta, zastąpili im tłumem, i zmusili ich do odwrotu, nie bez wielkiego cofających się niebezpieczeństwa. Książę Pomorski, który pod ów czas znajdował się w Kołobrzegu, umknął w pośród tego rozruchu, bojąc się wpaśdź żywcem w ręce Bolesława. Poczém z wielkiém wytężeniem książę Bolesław, podbiegając z wielu stron do miasta, usiłował zdobyć je i opanować, ukarawszy żołnierzy, którzy dla nikczemnej chciwości zaniedbali chwilę najsposobniejszą do zwycięztwa. Przystawiając świeże poczty w miejsce zmordowanych albo rannych, od rana do wieczora trudził się dobywaniem miasta, ale napróżno, bo mieszczanie bronili walecznie swoich murów. Nakoniec zważywszy, że rycerstwo jego, już nad miarę znużone, nie mogło nic dokazać, i że zamachy wszystkie stały się bezskutecznemi, dał znak do odwrotu i zwinął oblężenie: ale wtedy dopiero dozwolił wojsku łupieży po przedmieściach, które w wielu miejscach popalono, i gmin wielki jeńców zabrano; poczém wrócił Bolesław do swego kraju, w przekonaniu, że zawistne jakieś przeznaczenie wydarło mu z rąk miasto Kołobrzeg.
Mniemano, że książę tego lata żadnej już nie przedsięweźmie wojny; lecz on, po powrocie z wyprawy Kołobrzeskiej, dozwoliwszy rycerstwu tyle tylko spoczynku, ile go potrzeba było do odzyskania sił i uzbrojenia się na nowo, ruszył z témże samém wojskiem na Pomorze. Powodem do tej drugiej wyprawy był Swatybor, sprawujący zwierzchność w krainie nadmorskiej, książęcia Bolesława hołdownik i pokrewny, którego Pomorzanie wtrącili byli do więzienia. (Rycerstwo bowiem i poddani, zmierziwszy sobie uciążliwe jego rządy, złożyli go z zwierzchnictwa, i skrępowanego wydali Pomorzanom, głównym jego nieprzyjaciołom, w spodziewaniu, że wkrótce u nich życia pozbawionym będzie). Ten tedy Swatybor, długiém nękany więzieniem, słał częste i usilne prośby do Bolesława: „aby się nad nim zmiłował, i przez wzgląd na pokrewieństwo nie dopuszczał mu w więzach tak zelżywych umierać.“ Bolesław, lubo dobrze pamiętał, że tak Swatybor, jak i przodkowie jego i wszystka rodzina, nie byli nigdy jemu i poprzednim książętom przychylnemi, ale chwiali się zawsze w wierze lub chytre knowali zdrady; wszelako mając własne urazy przeciw Pomorzanom, w zamiarze niby oswobodzenia hołdownika swego Swatybora, wkracza