mada godowników, którzy byli zostali przy biesiadzie, a dopiero posłyszawszy o onej przygodzie, porwali się do broni i spieszyli na pomoc książęciu. Z niewysłowioną radością witając ocalonego monarchę, o którym myśleli, że już poległ albo dostał się do niewoli, odprowadzili go do rzeczonej gościny. A tak lekkomyślną śmiałość uwieńczyło zwycięztwo, a wypadek szczęśliwy z niebezpieczeństwa zrodził chwałę. Gdy wieść o tej przerażającej przygodzie, jak zazwyczaj prawdę mieszająca z baśniami, gruchnęła po kraju, zjeżdżały się ze wsząd osoby wszelakiego stanu dla oglądania monarchy i okazania mu radości z jego ocalenia. Wszyscy zarówno naganiali płochą porywczość, a widząc na hełmie jego, mieczu i zbroi niezliczonych ciosów ślady, rysy, szczerby, zagięcia, a na ciele gęste szramy, z których wnosić można było o wielkości niebezpieczeństwa, w jakiém się książę znajdował, chociaż sam o niém mało mówił, użalali się nań temi słowy: „Ujmę czynisz męztwu twemu, miłościwy książę, dozwalając je uważać za zuchwałe junactwo, i marnując w lekkomyślnych harcach, które ci żadnej nie mogą zjednać chwały; gdybyś w nich poległ, zostawiłbyś tylko pamiątkę mniej godnej ciebie zuchwałości.“ Odpowiedział Bolesław: „Będziecie mieli inny czas do łajania mnie i czynienia mi wyrzutów: teraz zaś, jeżeli was rany i poniesione kalectwa i śmierć moich towarzyszów, a waszych braci, poruszają, nie tylko wzywam was wszystkich, ale proszę i błagam, abyście jak najprędzej wziąwszy się do oręża, na Pomorze wraz ze mną pospieszyli, i tym barbarzyńcom, jeżeli tryumfują z pobicia moich rycerzy, pociechę tę przy pomocy Boskiej skrócili i wydarli.“ Po takiej odezwie rozjechali się wszyscy do domów dla uzbrojenia się na wojnę, a w kilka dni stanęły liczne hufce tak konnego jak i pieszego żołnierza w miejscu od Bolesława naznaczoném, mając wyruszyć na Pomorze. Tymczasem wieść dochodzi, że Czesi z swoim książęciem Światopełkiem, który przy pomocy panów Czeskich strącił był z tronu Borzywoja, stryja swego, a prawego książęcia, i stolicę jego opanował, zamierzają najechać Polskę, i już tym celem ściągnęli wojska tak piesze jak i konne, i stanęli pod Kłockiem. Borzywój bowiem, książę Czeski, wygnany od synowca swego Światopełka, tusząc, że najbezpieczniejsze znajdzie schronienie w Polsce, udał się do książęcia Polskiego Bolesława, który go wraz z całą drużyną jego towarzyszów łaskawie przyjął, ale przez to obraził Czechów i Światopełka, tak dalece, że się na nim orężem zemścić postanowili. Wahał się w swym umyśle Bolesław, na któregoby wprzódy uderzyć miał przeciwnika; ani bowiem odkładać chciał zemsty swej nad Pomorzany, ani Czechom podawać sposobności do najazdu na Polskę. Nareszcie, obie razem uchwaliwszy wyprawy, wojsko swoje na dwie części podzielił. Jednę poruczył Skarbimirowi i wysłał na Pomorzan, z drugą sam ruszył do Czech przez lasy oddzielające Czechy od Polski, Hercyńskiemi zwa-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/440
Ta strona została przepisana.