Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/443

Ta strona została przepisana.

krwawą w jego wojsku, jeśli przedłużać zechce oblężenie. Tak zuchwałą odpowiedzią Bolesław rozgniewany, począł natychmiast sporządzać szopy, podsuwać wieże i taranami tłuc mury miejskie i baszty, a wądoły zawalać faszyną. A gdy wszystko przygotowane było do szturmu, podprowadził wojsko, i przez wyłomy potłuczonych murów wdzierać się kazał do miasta, rozstawiwszy w okół łuczników, aby nacierających zasłaniali. Dla dania zaś przykładu i zachęty ociągającym się i mniej odważnym, sam na czele swoich zastępów poskoczył do głównej bramy, a przebywszy wały i okopy, tarczą tylko zasłoniony od ciosów, z niesłychaną i prawie nadludzką w jednym człowieku siłą, począł wyrąbywać wrota, i do wspólnej roboty zagrzewać swoich towarzyszów. Nie odstraszyły go staczane z góry głazy i opoki, ani strzał gęstych wypuszczane groty, ani chmary broniących się mężnie oblężeńców i zlewających im głowy smołą wrzącą i ukropem; nie wzruszyły jęki i konania upadających, ciała martwe pobitych. Póty z tak niebezpiecznego miejsca nie ustąpił, póki nie wyłamał bramy, którą dopiero cały krwią zbroczony wpadł do miasta torując drogę swemu wojsku. Wtedy Białogrodzan, usiłujących stawić mu opór, jednych rozpędza, drugich trupem ściele. Musieli wreszcie oblężeńcy ustąpić, przywitani gęstemi pociskami; a nawet i ci, którzy murów bronili, nie mogli się dłużej utrzymać, zgruchotano bowiem taranami mur potrójny i otwarto zwycięzcom wstęp do miasta. Byłaby nastąpiła rzeź niechybna między wszystkiemi obojej płci mieszkańcami, gdyby nie rada roztropna Białogrodzan, którzy przerażeni potęgą Bolesława, rzucając broń i ścieląc się do nóg zwycięzcy z żonami i dziećmi, błagali jego litości, nie dla siebie, bo sami wyznawali, że swą zuchwałą odpowiedzią zasłużyli raczej na karę krzyża, ale dla swych małżonek, dziatek i tylu niewinnych ofiar. Tak pokorném wyznaniem winy snadno przejednali gniew Bolesława, który darował im życie. A lubo wszystko rycerstwo i panowie Polscy domagali się koniecznie, aby wyciąć w pień wszystkich mieszkańców, a miasto w gruzach zagrzebać, dla pomszczenia się towarzyszów przy jego dobywaniu poległych; Bolesław przecież postanowił okazać się dla nich łaskawym i wspaniałym, za najgodniejszą siebie zemstę uznawszy miłosierdzie. Wszystkim zatém Białogrodzanom, nawet swym najzaciętszym nieprzyjaciołom, winę przebaczył, darował im życie, wolność i majątki, które już dostały się były w ręce zwycięzców; co większa, zakazał swoim żołnierzom, aby żadnemu z mieszkańców Białogrodu nie czynili najmniejszego gwałtu ani szkody. Tą wielkomyślną dla zwyciężonych łaskawością więcej na Pomorzu miast zdobył niżli orężem. Gdy się bowiem rozeszła wieść o tak litościwém Bolesława obejściu się z Białogrodzanami, pospieszyli do niego starostowie i panowie przedniejsi Kołobrzegu (Golibregensium), Kamienia, Wielina, Koźlina