Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/458

Ta strona została przepisana.

zasmuciły: księżna bowiem Zbisława małżonka jego umarła, a Pomorzanie opanowali zamek Uście, a to zdradą owego Gniewomira, którego był Bolesław do chrztu trzymał, a po zdobyciu zamku Czarnkowa ułaskawił, i zamek ten wspaniałą hojnością w posiadanie mu oddał, zmiennikowi, umiejącemu snadź lepiej mówić niż wiary dotrzymywać. Chytrzy bowiem Pomorzanie dostrzegłszy, że wspomniona twierdza niedbale była strzeżoną od Polaków zostawionych na załodze, którym w nieobecności książęcia Bolesława zachciało się biegać za własnemi sprawami do domów, upatrzyli w niej zdobycz do opanowania łatwą, i zachęcając jedni drugich tłumnie ją oblegli. A kiedy szczupła garstka oblężonych, przy wzrastającém niebezpieczeństwie, czuła się za słabą do dania odporu, powiększył jeszcze trwogę sam wspomniany Gniewomir, który przez nastrojonego zdradziecko gońca rzucił im jakby radę z boku: „aby uporczywą a próżną obroną zamku nie narażali się na niechybną zgubę; wiedział bowiem od naocznego świadka, że wojsko Polskie w Czechach do szczętu zniesione, a książę ich Bolesław w niewolą wzięty i cesarzowi Henrykowi wydany został.“ Tém chytrém zmyśleniem przerażeni oblężeńcy skłonili się do poddania zamku Uścia Pomorzanom, zawarowawszy sobie tylko całość życia i majątków. Niesłychanie rozgniewany o to Bolesław, zaraz w celu odzyskania zamku ruszył najkrótszą drogą do Czech, wziąwszy z sobą mały tylko poczet ochotników, reszta bowiem rycerstwa znużonego wyprawą Czeską rozeszła się była do domów. A lubo wiedział, że zdobycie zamku tak szczupłemi siły było trudne, a nawet niepodobne, paląc jednak Pomorskie wsie i miasteczka, i zagarniając wielką liczbę brańców, popiołami zgorzelisk, o których przyległe okolice świadczyły, i rozgłosem o przygodzie tych, którzy dostali się w jego ręce, pokazać chciał, że ani zwyciężonym był ani poimanym, ale wrócił raczej swobodnym i zwycięzcą, i że wkrótce na Pomorzan srogą wymierzy karę. Po niedługim więc czasie, w którym dał wypocząć strudzonemu wojsku, nie odkładając bynajmniej zemsty nad Pomorzany za zuchwałe nań targnienie się w jego nieobecności, wraca Bolesław na Pomorze, mając w swym poczcie brata Zbigniewa, garstkę Mazowszan prowadzącego mu osobiście w posiłku. Ale pominąwszy zamek Uście, świeżo przez Pomorzan opanowany (wiedział bowiem, że go mocną uzbroili załogą), uderzył na zamek Wielen, dokąd się był schronił Gniewomir, i z całém sił wytężeniem dobywał go dniem i nocą. W czasie oblężenia Pomorzanie, za podmową Zbigniewa, który z nimi tajemnie się porozumiewał, spiesząc na odsiecz oblężonym, podstąpili w nocy pod obóz Bolesława z samym Zbigniewem na czele, aby go napaśdź niespodzianie. Poczém gdy na wojsko Polskie z wielkim pędem natarli, Bolesław, który podług zwyczaju w porze mocnej objeżdżał straże, dojrzawszy nieprzyjacioł i uderzywszy na nich z tyłu,