Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/481

Ta strona została przepisana.

miasta, jeżeli im spieszna pomoc udzieloną nie będzie, wielka między Pomorzanami powstała trwoga, wielki żal i oburzenie, że miasto i warownia tak ważna i użyteczna miały się dostać w ręce Polaków, i że ich utrata zbyt dla Pomorzan dotkliwa, Polakom znaczne obiecywała korzyści. Słuszna była ta żałość: miasto bowiem Nakło pod ów czas uważane było za główne i stołeczne u Pomorzan, wzięcie zatém i oderwanie stolicy pociągało za sobą wielki uszczerbek i sromotę. Temi i innemi powodowani względami, postanowili bronić go do upadłej. Aby zaś zwycięztwo było tém pewniejsze, zebrawszy niezmierne tłumy młodzieży, nie tylko z rycerstwa ale i chłopów, zaklęli się powszechną między sobą przysięgą, że walcząc o niepodległość ojczyzny nie wprzódy zejdą z pola bitwy, aż gdy nieprzyjaciel ulegnie. Odprawiwszy zatém gońców, i uczyniwszy oblężeńcom nadzieję, że nim dni piętnaście upłynie, podeślą im zbrojną pomoc na odsiecz, sami naradzać się poczęli o sposobie prowadzenia wojny z Bolesławem. A lubo z obliczonych sił wojennych pokazało się, że mieli w swym obozie pięćdziesiąt tysięcy ludzi z górą, świadomi jednak męztwa i dzielności Bolesława, który w tylu bitwach tak szczęśliwie z niemi wojował, nie śmieli ufać samej liczbie, ale w zdradzie, podejściach i przemyśle większą pokładali otuchę, i temi środkami raczej niżli orężem walczyć postanowili z nieprzyjacielem tak szczęśliwym, ćwiczonym w boju i odważnym. Najlepszą zdało się radą, spiesznie i tajemnie ubiedz pole, stanąć zbrojno i zaczepnie, nad wszelkie spodziewanie przeciwnika, tak iżby go z nienacka napaśdź i pogromić. Konie wszystkie zostawić doma, aby ich rżeniem nie słać zawcześnie pobudki do obozu, a pieszo tylko wystąpić do walki, gdzie równe dla wszystkich niebezpieczeństwo, odejmując wszelką nadzieję ratowania się ucieczką, tém raźniejsze w boju i wytrwalsze miało doradzać męztwo. Za danym przeto znakiem, o północy, w cichości największej i milczeniu, ruszyli z swych obozów Pomorzanie, a pomijając wszystkie pola otwarte i gościńce, przebierali się przez lasy i bory, aż podstąpili pod samo Nakło, tak kryjomo i niespodzianie, że potrafili obejść czaty i straże Polskie, acz z wielką czuwające pilnością, korzystając z ciemności, gwiazdy bowiem nie świeciły owej nocy. Śmiałe to przedsięwzięcie lubo nie osięgło celu, nie było jednak zupełnie bezskuteczne. Przypadała właśnie uroczystość Ś. Wawrzyńca męczennika, którą Polacy z wielkiém nabożeństwem obchodzić zwykli. Książę Bolesław i wszystko rycerstwo, zaufani w rozejmie, i nie przewidujący żadnej z strony nieprzyjaciela napaści, słuchali nabożeństwa poskładawszy oręże, gdy z nagła, po odebraném błogosławieństwie wracając do namiotów, postrzegli raczej Pomorzan niż dowiedzieli się o ich nadejściu. Tak niespodziewane zjawienie się nieprzyjaciela zatrwożyło wielu Polaków; porwali jednak czém prędzej za broń na skinienie książęcia Bolesława. Zapewnie Pomorzanie byliby