one wieże spłonęły. Nowe zatém, w miejsce spalonych, z wielką usilnością i pośpiechem zbudowano wieże, które przecież Naklanie, podobném jak i pierwsze staraniem i przemysłem spalili. Gdy po trzeci raz jeszcze, z nie mniejszą jak tamta szybkością zbudowane wieże Pomorzanie ogniem zniszczyli, kazał Bolesław czwarte, ale tak blisko murów przystawić, że oblężeńcy musieli wręcz ścinać się i walczyć z dobywającemi. Wszczęła się zatém z obojej strony zacięta i przez cały dzień ponawiana walka, w której Pomorzanie ustawicznie ogień pod owe wieże podkładali, a Polacy starannie pożar gasili. Padało codziennie między Polakami wielu zabitych i rannych, ale większe były straty Pomorzan, którzy tak uporczywie się bronili, że więcej na sile ręcznej niż na zasłonie murów polegali. Nakoniec oblężeńcy posłali do Bolesława z prośbą o pokój, pod tym warunkiem, aby im wolno było wyjść zdrowo i bezpiecznie: czego gdy im odmówiono, żądali potém usilnie rozejmu na dni kilka; lecz gdy Bolesław jeszcze twardszym okazał się w oporze, a Pomorzanom brakowało już i sił, i wojennego zasobu i żywności, nadewszystko zaś odwagi w obec wytrwałego męztwa Bolesława, przywiedzeni do ostatniej rozpaczy wyprawili posłów z prośbą pokorną, aby Bolesław przynajmniej im życie darował. Co gdy im przyrzeczono, poddali się zwycięzcy. Świętopełk dostawszy się żywcem w ręce zwycięzców, na wieczne więzienie skazanym został. Nakło opanowane, inne miasta i zamki popoddawały się dobrowolnie. Postanowiono wtedy, żeby ani Świętopełkowi ani synom jego, jako zmiennikom chytrym i podstępnym, żadnych nie poruczać miast ani warowni lub zamków. Od tego czasu rycerstwo Polskie mocniej jeszcze przywiązało się do Bolesława książęcia Polskiego, widząc jak nieulękłym był w każdej przygodzie, jak wytrwałym na wszelkie trudy i wojenne znoje, jaką w każdej sprawie okazywał cierpliwość, jak bystry umysł w przewidywaniu rzeczy, jak szybki w wykonaniu.
Niedługo trwała zgoda między Borzywojem a Władysławem książęciem Czeskim, rodzonemi braćmi, którzy księstwo Czeskie podzielili byli między sobą, w ten sposób jednak, iż zwierzchnie rządy zostały przy Borzywoju jako starszym. Przyszło znowu do podobnych jak dawniej sporów, kłótni i niechęci, gdy Czesi sami, to pochlebstwami, to poduszczeniem złośliwém, jątrzyli waśnie między bracią. Nakoniec Borzywoj, upewniony o groźnej Władysława brata ku sobie nienawiści, obawiając się, iżby za namową swoich stronników nie uczynił nań jakiego zamachu, opuścił Cze-