się służebnikami, gdy i daniny Polakom płacić, i wojny w zaściennych krajach z Węgrami i Czechami, z narażeniem życia własnego, o podal od domów i ojczyzny prowadzić przymuszeni jesteśmy, pod znakami i wodzą obcego książęcia, narodu innych obyczajów i wiary, nie bez ciężkiej dla nas ohydy i sromoty. A lubo dawniejszym czasem trudno się było odjąć tej niesławie, z obawy, iżby Bolesław i Polacy sroższą nie ucisnęli nas niedolą, teraz wszelako, gdy ciemięzcy nasi Czeską i Węgierską zaprzątnieni wojną, z przodu i z tyłu groźnych mają nieprzyjacioł, nadarza się nam z dawna upragniona a nader łatwa sposobność otrząśnienia z karków tego jarzma i wydobycia siebie i ojczyzny na wolność, jeżeli tylko korzystać z pory, a na ród nasz i swobody dawne po rycersku pomnieć zechcemy. Bo zaprawdę ani przypuszczać można, aby Bolesław książę Polski trzem wojnom na raz podołał, gdy z Czeską i Węgierską nasza się wojna połączy, a Bolesław z trwogą ujrzy, że Rusini, przy których pomocy Czechom i Węgrom dotychczas strasznym bywał, przeciwko niemu powstali, i z sprzymierzeńców stali się jego nieprzyjaciołmi. Powstańcie więc, i łączcie się pod mojemi znakami do odzyskania sobie, dzieciom i potomkom, i ojczyznie waszej wolności straconej; nie dopuszczajcie, abyśmy zrodzeni do swobód i swobodni niegdyś, postarzeli się w więzach i niewoli, i tę sromotę potomkom naszym odkazali.“ Ta mowa gdy wszystkim panom przypadła do serca, uchwalają zgodnie, aby w sposobnej chwili podnieść rokosz, a tymczasem przysięgają sobie na zachowanie tajemnicy. Nie dotrzymano jednak wiernie przysięgi, i wnet Bolesław książę Polski dowiedział się o tym spisku i całym jego układzie: Rusini bowiem niestałego są umysłu, łatwo odmieniają swoje zdanie, i rzadko między nimi tajemnica zachowaną być może. Wiadomość ta żywo obeszła Bolesława, i nie małą przeraziła obawą, aby jednocześnie w kilka wplątany wojen nie wydał się na jawne niebezpieczeństwo. Natychmiast przeto zwoławszy radców, badał ich rozumienia, coby w tak trudnych wypadało począć okolicznościach. Rozmaite były ich zdania, wszyscy jednak zgadzali się na to, że jeśli spisek Rusinów nie będzie stłumiony w samym zarodzie, wielkie zadać może klęski rzeczypospolitej. Był na ów czas między panami Polskimi mąż celujący w radzie książęcej rozumem i światłem, Piotr Włoszczowicz pan na Książu (Xansch). Ten zapytany o zdanie, rzekł: „Nie obalisz drzewa, obłamując tylko gałęzie i prątki, jeżeli pnia i korzenia nie podetniesz; ani osuszyć można wody, pókąd źródło z góry bijące podsycać jej nie przestanie. Daremną byłoby rzeczą z Rusinami zamyślającemi o rokoszu przedsiębrać wojny, jeżeli podżegacza tego spisku i rokoszu, sprawcę i sprężynę wszystkiego złego, książęcia Jarosława Włodzimierzowicza nie zgnębimy do szczętu, bo wtedy dopiero wszystkie zamachy Rusinów upadną.“ Ta rada gdy wszystkim się
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/529
Ta strona została przepisana.