licy, i wypłoszywszy z niej Piotra, syna Leona, przywrócił na tron papieski Innocentego, i przyjął z rąk jego koronę cesarską w kościele Ś. Zbawiciela, który się inaczej bazyliką Konstantyna zowie; kościół bowiem Ś. Piotra zajęty był przez Piotra syna Leona i nasrożony umieszczoną przy nim załogą. A po wytępieniu w Rzymie wszystkich stronników tegoż Piotra, fałszywego papieża, tudzież pokonaniu Rogera, usiłującego opanować Sycylią, upewnił pokój kościołowi i do Niemiec powrócił. Z Niemiec udawszy się potém do Saxonii, zbierał na nowo wojska na wyprawę Włoską. Zjechał się z nim Bolesław książę Polski w Bambergu, i uczcił go wspaniałém przyjęciem i hojnemi upominkami, które cesarz wdzięcznie przyjąwszy, żądał, aby Bolesław złożył mu hołd lenności z ziem przezeń posiadanych Rugii i Pomorza, i daninę mu zapłacił. Ale gdy książę Bolesław wykazał, że Rugia i Pomorze były rodzimemi częściami Polski, i nigdy do cesarstwa ale do Polski należały, odstąpił cesarz swego żądania.
Sroga i zgrozą przenikająca pomsta na Rusinach za onę klęskę Wiślicką, rozjątrzyła i do wściekłości prawie pobudziła książąt i panów Ruskich, tkniętych do żywego takiem kraju swego zniszczeniem. Zjechawszy się więc w Włodzimierzu, radzili niemal wszyscy, aby wojnę wydać Bolesławowi i Polakom: ale Jaropełk Włodzimierzowicz książę Kijowski, dojrzalszy wiekiem i rozsądkiem, odmiennego był zdania, nie tusząc, iżby Rusinom wojna otwarta z Bolesławem mogła się udać pomyślnie. „Inaczéj, mówił, z Bolesławem wojować trzeba, jeżeli go pokonać chcemy; nie ma na niego i na Polaków innego środka tylko podejście i zdrada. Przestańcie więc myśleć o wojnie z Bolesławem, a zdajcie na mnie to staranie, które mnie właściwiej niż komu innemu przynależy; kiedykolwiek zaś co rozkażę, bądźcie posłuszni i gotowi.“ Gdy wszyscy książęta przyrzekli mu swoję pomoc, jeden tylko książę Halicki Jarosław nie chciał trzymać z niemi; osądziwszy więc, że o wszystkiém donosiłby pewnie Bolesławowi, strącili go ze stolicy Halickiej i z kraju wypędzili.