Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/538

Ta strona została przepisana.

bitwy, większą część wojska za sobą pociągnął i nieprzyjaciołom Węgrom i Rusinom drogę do zwycięztwa otworzył. Wtedy dopiero Bolesław uznał się raczej zwyciężonym niżeli zwycięzcą; nie opuścił jednakże rąk wraz z tymi, którzy mu placu dotrzymali, ale słał jeszcze koło siebie gęsto trupa; aż gdy wreszcie sam tylko jeden pozostał, a chmury pocisków wyrzuconych z dala, z bliska zaś wymierzone miecze i groty ubiły pod nim konia, zwalony na ziemię o kęs życia nie postradał. Opierał się przecież ciosom to z przodu to z tyłu nacierającym, póki nie wybawił go z przygody rycerz niejaki, szeregowiec prosty, który poznawszy książęcia pieszo ścinającego się z nieprzyjacielem, i zadrżawszy na ten widok, żeby z klęską i ohydą całego kraju nie legł pod mieczem albo żywcem nie był poimany, czemprędzej zeskoczył z konia, i wsadził nań Bolesława wśród świszczących do koła strzał i wymierzonych z bliska orężów, ratując w ten sposób życie monarchy z narażeniem własnego, i nalegając głośném wołaniem: „Wsiadaj, książę Miłościwy, na tego konia, chociaż utrudzonego, a chroń od zguby nie już tylko siebie, ale nas i naród wszystek, ażebyś zgonem twoim albo niewolą nie powiększył obecnej klęski, a nieprzyjaciołom, którzy tak zdradziecko i niegodziwie oręż na nas podnieśli, nie przydał tryumfu. Mnie zaś zachowaj w pamięci, który jak widzisz twoje zdrowie nad własne przeniosłem. Nie zapominaj i tego dnia i tej godziny; zbyt ważna to bowiem i wielka chwila, abyś ją miał zapomnieć, gdy do królestwa zdrowo i szczęśliwie powrócisz.“ Żołnierz ten, acz niskiego rodu, dzielnemi jednak czyny, któremi w tej bitwie się odznaczył, i wierną ku książęciu swemu w niebezpiecznym razie przychylnością, odwagą wreszcie i szlachetnością duszy nad stan swój wyższy, wielu rycerzom zacnie urodzonym, którzy w owej bitwie książęcia swego porzuciwszy haniebnie pierzchnęli, może swą zaletą przodkować. Gdy więc Bolesław dosiadł konia podstawionego sobie od owego rycerza, widząc, że do wznowienia walki nie podołałby już nic ani orężem ani głową, że zdobywszy się na dzieła nadzwyczajnej odwagi, które nieprzyjaciół samych w podziwienie wprawiły, i utraciwszy tylu dzielnych rycerzy, bądź poległych w boju, bądź poimanych w niewolą, zaledwo sam cudem Boskim ocalał, smutny i żałosny po tak ciężkiej klęsce wrócił do Polski. Niebawem owemu wojewodzie, który uciekł był z pola bitwy, i większą część wojska za sobą do ucieczki pociągnął, w nagrodę jego tchórzostwa posłał trzy upominki: skórkę zajęczą, kądziel i wrzeciono, wyrażając przez kądziel niewieściucha, przez skórkę zajęczą nikczemnego tchórza, a przez wrzeciono mydłka umiejącego ze wszystkiego się wykręcić. Ta sromota nad śmierć stała się dla niego sroższą: znośniej bowiem rycerzowi zgon ponieść niżli niesławę. Otóż ów nędznik odebrawszy rzeczone dary, których znaczenia snadno się domyślił, chociaż mu ich nikt nie tłumaczył, w taką wpadł zgryzotę, że się sam w dzwonnicy swego kościoła powiesił,