i w ten sposób życie zakończył: mąż szlachetnie urodzony i zacnych przodków potomek, który jednak swoim zgonem sromotnym zaszczyt swego szlachectwa i spółcześnie i u potomnych skaził, i stał się domu swego obrzydłą zakałą, obrawszy w tak ohydnej śmierci zelżywą acz godną siebie karę. Już tej śmierci haniebnej wróżbę mieściły w sobie owe dary od Bolesława posłane: kądziel oznaczała szubienicę, wrzeciono z przędziwem powróz, a zając pierzchliwego ducha, który marnie z ciała jego uleciał. Owego zaś rycerza, który także z placu bitwy uszedł szczęśliwie, Bolesław za wyświadczone sobie dobrodziejstwo szlachectwem nadał, zbogacił i zaszczytami ozdobił, z najzacniejszemi mężami porównał, i nie tylko wsiami i dzierżawami, ale i urzędy dostojnemi obdarzył, z stanu niskiego i ubogiego wyniósł z całym rodem i potomstwem do znaczenia i dostatków, wylewając nań hojnie swoję łaskę książęcą. Na okup jeńców, lubo wszelakie, dawniejsze nawet skarby książąt i królów Polskich wyczerpał, nie mógł jednak wszystkich Polaków wykupić; przeto wielu rycerzów i szlachty znakomitej, których zwycięzcy z przyczyny ubóstwa skarbu publicznego sprzedali barbarzyńcom, w więzach i niedoli skończyć życie musieli. Trapił się wielkomyślny monarcha tą nieszczęśliwą klęską, poniesioną przez zdradę Węgrów i Rusinów, niepokoiła go taka szczęścia odmiana. Z żalem ciężkim i wzdychaniem przeklinał ustawicznie wojewodę, chociaż już za swój niecny postępek własną ręką uduszonego, który przez niewczesne opuszczenie bitwy tyle hufców Polskich na morderczą naraził klęskę. Wstydził się, że odbywszy szczęśliwie tyle wypraw, pokonawszy tak wiele wojsk potężnych, i wsławiwszy się tylu świetnemi zwycięztwy, uwiedziony chytrém podejściem raczej podłych zmienników niż nieprzyjacioł, nie orężem ale zdradą dał się pokonać. Wyrzekał na los, który tak długo mu przyjazny, zachował go wreszcie na tak ciężki i sromotny upadek. Dopiero bowiem po raz pierwszy doznał odmienności szczęścia, jak zwykle niestatecznego, które chwałę tak wielkich i pamiętnych czynów i pasmo najświetniejszych powodzeń zatarło i przerwało. Jakoż nieszczęśliwa ta bitwa zostawiła wątpliwość, czy odwaga czy szczęście daje zwycięztwo w boju. Ustawiczną przeto troską biedził się i dręczył ów ślachetny i niezłomny umysł bohatera, że po odniesionych w boju czterdziestu siedmiu zwycięztwach, w klęsce tej poniósł jakby ostateczną ranę, nie bacząc na śliskość i odmienność szczęścia, które Juliusza Cezara, Hektora, Hannibala, Scypiona, po tyle kroć zwycięzców, na ostatku przecież zdradziło.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom I.djvu/539
Ta strona została przepisana.