abyśmy trawili czas marnie, dzieląc się w chęciach i zdaniach. Oto jest niedaleko nas panię szlachetne, Kazimierz książę Sandomierski, którego cnotę, roztropność i dzielność poznaliśmy w tylu wielkich sprawach, a umiarkowanie nie tylko w sądach, ale i w powierzchownych oznakach i czynach widzimy, i ciągle go doświadczamy. Połączył on w sobie z przyrodzenia wszystkie niemal hojnie udzielone sobie cnoty, sprawiedliwość, pomiarkowanie, męztwo, roztropność i dowcip. Ujmujący w rozmowie, poważny w obcowaniu, przystępny, a dla swoich jak i obcych zarówno uprzejmy i grzeczny, biedakom i nędzarzom jest opatrznym i litościwym ojcem. Prawy czciciel cnoty, zasługę umiejący nagradzać, a w rozdawaniu urzędów i godności trafny czynić wybór, taką przytém dla wszystkich odznacza się ludzkością i łaskawością, że trudno powiedzieć, czy dobroć wrodzona większa w nim jest nad wyświadczane dobrodziejstwa, czy wspaniałość darów wyższa nad przyrodzoną dobroć. A lubo dla każdego zarówno okazuje się ludzkim i miłosiernym, i wszystkim winowajcom snadno daje się przebłagać, potwarcami przecież tak bardzo się brzydzi i tak ich karze surowo, że na wieczną dla nich sromotę i odstraszenie drugich od podobnej winy, jednych na czole albo na twarzy rozpaloném żelazem piętnować każe, innym nos lub język ucinać, wyłupywać oczy, albo kijami ich smagać. Szczodrotę zaś jego złączoną z pomiarkowaniem zbyteczną byłoby rzeczą zalecać, temi bowiem przymiotami wszystkich wieku naszego książąt przewyższył. Nie pała on jak inni książęta chciwością bogactw, ani zazdrośnie na nich leży, ale wszystkie dochody swoje na korzyść i wsparcie Rzeczypospolitej przeznacza. Pokarmu i wczasu tyle tylko używa, ile ciało z przyrodzenia wymaga; a chroniąc się zniewieściałości, iżby przezeń wrodzone nie tępiały siły, wziął sobie za powinność ustawiczne ciała ćwiczenie, albo w staczaniu pozornej walki, albo w łowiectwie, harcowaniu z kopiją w ręku, i tym podobnych zabawach i sprawach rycerskich. Wszelako temi zabawami wtedy się dopiero zajmuje, gdy publiczne i większej wagi rzeczy już pozałatwia. Aby zaś lepiej okazać jego dobroć, jedno tylko ku jej świadectwu przytoczę tu zdarzenie. Raz w nocnej porze Kazimierz książę, o którym mowa, zgrał się był w kostki z Janem Konarskim (de Konary) rycerzem i dworzaninem swoim; a gdy gra przeciągnęła się aż do północy, i raz książę drugi raz ów giermek wygrywał, dla rychlejszego udania się na spoczynek ułożyli zgodnie obadwaj, aby stanowczo jedną grą sprobować szczęścia, przy kim miało zostać zwycięztwo. Do tej gry oba wielce się zapalili, szło bowiem o duży zakład, znaczną ilość srebra wynoszący; aż nareszcie książę Kazimierz wygrał i Janowi dworzaninowi zabrał ono srebro. Jan rozżalony, że za jedną stawką stracił niemal wszystek swój majątek, gdy i winem nieco był zagrzany, w tak gwałtowne wpadł uniesienie, iż zamierzywszy się z całej
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/102
Ta strona została przepisana.