Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/118

Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1182.
Kazimierz, po odzyskaniu Brześcia, mimo szemrania niechętnych, idzie zbrojno do ziemi Ruskiej, gdzie pobiwszy pod Haliczem dwóch wodzów, Mścisława swego powinowatego przywraca na stolicę, i z wojskiem zwycięzko wraca do domu.

Kazimierz książę i monarcha Polski uwiadomiony o wyłamaniu się z pod posłuszeństwa ziemi Brzeskiej i jej stolicy, nad rzeką Bugiem położonej, wziął się natychmiast do oręża, i zgromadziwszy wojska tak konne jako i piesze, spiesznym pochodem przybył pod Brześć, obległ go, i po dwunastu dniach mocą zdobył. Poczém głównych sprawców rokoszu śmiercią pokarawszy i grodek nad miastem postawiwszy, osadził go silną załogą, aby lud w karném utrzymać posłuszeństwie. Ztamtąd ruszył z wojskiem pod Halicz, celem przywrócenia swego powinowatego, książęcia Mścisława, którego bracia strącili byli z jego władztwa, dając za przyczynę, że nie był prawym dziedzicem ale bękartem, z pobocznego łoża zrodzonym. Nie podobała się wielu panom Polskim ta wyprawa, i niechętnie zaciągali się do boju, szemrząc w tajemnych między sobą rozmowach i oburzając się przeciw książęciu Kazimierzowi, „że nie dość mając na domowych niepokojach, w obce i niesprawiedliwe mieszał się wojny, mało rokujące powodzenia i korzyści; że nie przystało bynajmniej, aby dla człowieka wątpliwego rodu, z dala od domów swoich, w boju niebezpiecznym, i bez nagrody krew przelewali.“ Acz wiedział Kazimierz o tych skargach, które w obozie powtarzali jego żołnierze, nie zważając przecież na ich szemrania, ruszył z wojskiem w pochód, i już był blisko Halicza, który w dniu następnym miał oblegać, gdy niespodzianie doszła go wieść przez szpiegów, że Wszewołod książę Bełzki i Włodzimierz brat Mścisława, książę Halicki, z wszystkiemi książęty i bojarami Rusi zbliżali się zbrojno ku niemu. Wtedy Polacy, już nie pokątnemi głosy, ale jawnie poczęli wyrzucać Kazimierzowi książęciu swemu, i na Mikołaja wojewodę Krakowskiego głowę rycerstwa, jakoby tej wojny przedniejszego sprawcę, zelżywe miotać pociski, że ich na widoczne wystawili niebezpieczeństwo i niemal na rzeź wydali Rusinom. Widzieli bowiem liczne wojsk Ruskich zastępy, i wszystkie ziemie Ruskie jakby z umysłu na zagładę Polaków zgromadzone. Rusinów, prócz wrodzonej nienawiści ku Polakom, których zwłaszcza małą widzieli garstkę, ośmielała do boju wielka liczba wojska, i zachęcające wieszczby wróżków, przepowiadających zwycięztwo Rusi, a niechybną klęskę Polakom. Kazimierz, nie zmieszany bynajmniej widokiem i mnogością nieprzyjacioł, sprawiwszy hufce do boju, zagrzał je krótką namową, przekładając, „że ten