tłum Rusinów, małą liczbę wyjąwszy, składał się z podłych niewolników, nad którymi, jeśli cokolwiek tylko użyją odwagi, snadno otrzymają zwycięztwo; nie raz bowiem mała garstka pokonywała mnogie zastępy.“ Temi słowy dodawszy ducha rycerstwu, i pokrzepiwszy je nadzieją zwycięztwa, lewe skrzydło poruczył Mikołajowi wojewodzie, prawe zaś sam objął w dowództwo; a wnet wydał hasło do boju i na nieprzyjacioł uderzył. Rusini z głośnym okrzykiem wybiegli na spotkanie, i trwała przez czas niejaki z obu stron walka zacięta. Już nawet lewe skrzydło, któremu Mikołaj wojewoda przywodził, za natarciem lekkiej chorągwi łuczników, potraciwszy konie lub chromając na poranionych, cofać się poczynało, gdy Kazimierz zawiadomiony o niebezpieczeństwie, podbiegł spieszno ku niemu z jednym oddziałem rycerstwa, i odparłszy Ruskich łuczników, żwawo ponowił bitwę; a tym czasem prawe skrzydło Polaków przełamało szyki Rusinów i na inne zastępy Rusi natarło z podniesionym orężem. Skoro też na lewem skrzydle Rusini, porażeni od Mikołaja wojewody, mieszać się i pierzchać poczęli, nie dotrzymali długo placu i ci, którzy na prawe napierali skrzydło; spłoszeni bowiem ucieczką tamtych, sami także poszli w rozsypkę. Wszewołod Bełzki i Włodzimierz Halicki książę, z obawy, iżby nie dostali się żywcem w Kazimierza ręce, odmieniając konie w ucieczce przed pogonią umknęli. Wielki gmin Rusinów w tej bitwie częścią wycięto, częścią zabrano w niewolą. Wszystek obóz Ruski, pełen zasobów i bogactwa, z rozkazu Kazimierza przez Polaków złupiony; zamek Halicki natychmiast poddał się zwycięzcy. Który oddając go Mścisławowi Ruskiemu ksią żęciu, po odebraniu wprzódy od niego przysięgi, że nigdy Polaków i ich monarchy tak w szczęściu jak i w złym razie nie odstąpi, wsadził wygnańca na odzyskane księstwo Halickie, i urządziwszy sprawy Ruskie wrócił do Polski. Wszewołod zaś książę Bełzki, który był uciekł z pola bitwy, przybył do zamku Bełzkiego z małą ludzi swoich garstką; a Włodzimierz książę Halicki udał się na Węgry do króla Węgierskiego Beli, z prośbą o pomoc zbrojną i pieniężne posiłki, celem odzyskania księstwa Halickiego.
Piotr II arcybiskup Gnieźnieński, po dwudziestu dwu latach władania na stolicy Gnieźnieńskiej, umarł i w kościele Gnieźnieńskim pochowany został. Po nim nastąpił Zdzisław kanonik Gnieźnieński, Polak szlacheckiego rodu, z domu Koźlerogi, powołany wyborem prawnym