Łątczyn (Lanczno), Rachow, Tarszawę i Chorzewę (Chorzowa) wieczystym nadali posagiem. Sprowadzeni mnisi z klasztoru Morimundzkiego w Burgundyi, zamieszkali pierwsi w tym klasztorze, zkąd on klasztor Jędrzejowski od wielu zwany był Morybundzkim (Moribundus), że od mnichów Morybundzkich wziął swój początek. Za raz po jego założeniu Ś. Bernard, zrodzony z znakomitego domu hrabiów Castilione, który w dwudziestym drugim roku wieku swego obrawszy stan duchowny, z trzydziestu towarzyszami przywdział szatę zakonną, a dla cnót wybornych i świątobliwości życia, jaką w początkach już okazywał, powierzony miał zarząd klasztoru w Clairvaux (Clara vallis), ten mówię Ś. Bernard wybrał się w towarzystwie swoich braci do Polski dla zwiedzenia nowo założonego klasztoru i zamieszkałych w nim mnichów Jędrzejowskich, aby ich utwierdzić w powołaniu i powinnościach zakonu swoją nauką i przykładem. Ale gdy w ciągu tej podróży przybył do Spiry, pobożny jego zamiar, i klasztorowi do którego dążył i Polakom tak zbawienne obiecujący korzyści, zniweczyła ciężka choroba, którą wstrzymany i obawiający się jej zwiększenia, wrócił do swego klasztoru w Clairvaux. Założyciele zaś i nadawcy rzeczonego klasztoru w Jędrzejowie, Jan arcybiskup Gnieźnieński i rycerz Klemens, żadnej innej nie nałożyli nań powinności, tylko, iżby na pamiątkę otrzymanego uposażenia, im i najbliższym z ich krwi potomkom mieszczanie Jędrzejowscy składali serca zabitych bydląt i trzody, i z sprzedawanych w mieście śledzi po kilka sztuk z każdej beczki oddawali. Od tej tak mało znacznej daniny potomkowie założycieli pozwolili opatowi Jędrzejowskiemu wykupić się i powinność tę umorzyć.
Sobiesław książę Czeski, niepomny na przymierze z Bolesławem książęciem Polskim zawarte i upewnione przysięgą, dowiedziawszy się o zgonie Bolesława książęcia Polskiego, i o rozerwaniu Polski na cztery dzielnice, wtargnął w granice Polski, i ziemię Szlązką ogniem i grabieżą spustoszył. Nie przestając wreszcie na samém spustoszeniu, gdy Władysław książę Polski, do którego ziemia Szlązka należała, zdawał się na tę krzywdę obojętnym, umyślił przywłaszczyć ją sobie, albo danniczą i hołdowniczą uczynić. Zaczém w miasteczku zwanem Kościan, zewsząd bagnami i jeziorami otoczoném, i miejscowością samą obronném, zamierzył zbudować miasto i warownię, i osadzić je swoją załogą. Jakoż strawił nad tém dziełem nie mało czasu; ale wnet dosięgła go kara Boża, ścigająca jak zwykle gwałcicieli wsze-