rza zawartego z Kazimierzem książęciem Polskim przez Władysława przy jego powrocie na stolicę, księstwo Halickie powinno było wrócić do Polski i dostać się synom Kazimierza, do czego i rycerstwo Halickie przysięgą się było zobowiązało. Zabiegi wszelako wielu książąt Ruskich, żądających, aby im to księstwo prawem lenném było oddane, groziły wielkiemi rozruchy. Dla których potłumienia, nimby szerzej wybuchły, uchwalono wysłać Mikołaja wojewodę Krakowskiego z wojskiem tak konném jako i pieszém do Halicza, a w ten sposób ubezpieczyć księstwo z władzy osierocone, i urządzić jego sprawy tak, iżby w prowincyą zamienione i z Polską spojoném być mogło. Wtedy Leszek książę ze łzami jął prosić wojewodę, aby go nie opuszczał, ale wziął z sobą za towarzysza wyprawy; i na przód opiekunów, a potém radnych panów, każdemu z przymileniem rzucając się w objęcia, błagał o to i zaklinał. A gdy równie matka jego, księżna Helena, jako i panowie radni temu się sprzeciwiali, przekładając, aby raczej w domu pozostał, rzekł książę: „Na cóż się przyda, że znaki nieme i martwe pójdą z wami na wojnę, a ja wasz przyszły monarcha w nieczynności zostanę? Weźcie mnie z sobą, błagam, abym w towarzystwie mężów dzielnych sam do dzielności przywykał, bowiem wstyd mi i sromota gnuśnieć dłużej między gotowalniami niewiast. Czego jeżeli u was nie wyproszę, pójdę choćby z jednym tylko towarzyszem za wami.“ Temi i innemi prośbami, w których już okazywały się przyszłe Leszka przymioty, skłonił panów radnych, uwielbiających jego umysł wspaniały, że go na wyprawę wzięto. Gdy więc z licznym rycerstwa pocztem przybył do Halicza, wyszli na jego przyjęcie przedniejsi z obywateli Halickich, i jako pana swego prawego witali z uczczeniem, o to go tylko błagając, „aby sam nad nimi panował, sam ziemią Halicką władał i zarządzał; oświadczali, że wszelkich książąt Ruskich brzydzą się panowaniem, i woleliby raczej zginąć, niżeli wrócić pod ich władzę.“ Pochwaliwszy ich książę Leszek i łaskawie przywitawszy, rozkazał, aby wprzódy wracali do miasta. A oni, nieprzyjazni Leszkowi i jego opiekunom, z przyczyny chodzących wieści, że im książę Leszek miał wsadzić na stolicę Romana Mścisławica książęcia Włodzimierskiego, chwycili za oręż i stawili mu opór jak nieprzyjacielowi. Ale gdy pierwsze ich kupy rozbito i z łatwością pokonano, a wnet i następne, które miały znaczną liczbę piechoty, pierzchnęły w popłochu, i już Leszek podchodził pod zamek Halicki, aby go zdobyć przemocą; Haliczanie wysłali gońców z oświadczeniem iż się poddadzą, a uzyskawszy przebaczenie, otwarli Leszkowi bramy zamkowe, i wszystko coby rozkazał wykonać przyrzekli.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/155
Ta strona została przepisana.