Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/159

Ta strona została przepisana.

widział iż spłodzonym z niej synom ojciec dawał pierwszeństwo, z księstwa Wrocławskiego wygnał, do czego mu niektórzy z rycerstwa występnie dopomogli. Ten także Jarosław nadanie nowych dziesięcin, przez Żyrosława poprzednika swego klasztorowi Lubuskiemu z całego okręgu Lignickiego naznaczonych, jako czyniące znaczny uszczerbek stołowi biskupiemu, zniósł i odwołał.
Przedniejszy między Ruskimi książęty Światosław, kniaź Kijowski, tegoż roku umarł, i w kościele Ś. Cyrylla, który był ojciec jego książę Czerniechowski zbudował, pochowany został. Po jego śmierci książę Ruryk Rościsławicz nad Kijowianami objął rządy, ale później od nich wygnany uciekł do Połowców.

Rok Pański 1199.
Roman książę Halicki niezadługo pełen srogości szlachtę Halicką z przerażeniem wszystkich sąsiadów wytępia.

Roman książę Włodzimierski, otrzymawszy ziemię Halicką z łaski, szczodroty i wspaniałości Leszka Białego książęcia Polskiego, zaczął z razu Haliczan głaskać pochlebnie, ale wnet stał się im nieprzyjaznym, a w końcu srogim, i nie długo ważyły u niego przyrzeczenia dane Leszkowi książęciu Polskiemu, któremi się był zobowiązał, że na księstwie Halickiem rządzić się będzie ludzkością i sprawiedliwością. Złamawszy bowiem swój ślub i przymierze, przedniejszych Haliczan, którzy z jego strony niczego się złego nie lękali, przywołanych do siebie uwięził, i jednych publicznie ściąć kazał, drugich zakopać w ziemię i przyrzucić piaskiem, innych ćwiertować, odzierać ze skóry, albo żywcem wywnętrzać, wielu jak drewna do słupa poprzywięzywanych łucznikom brać na cel, i innemi rodzajami śmierci potracić. A gdy krewni, powinowaci i synowie pomordowanych rycerzy, i wszystka niemal szlachta, przerażeni tak dzikiem okrucieństwem, do krajów sąsiednich pouciekali, i w swoich narzekaniach i jękach zwalali całą winę na Leszka książęcia Polskiego i Polaków, że im narzucili za pana tak srogiego ciemięzcę, który nic w sobie nie miał ludzkiego krom postaci człowieczej, Roman udawszy się znowu do swoich wybiegów, począł ich zwabiać nadzwyczajnemi pochlebstwy i obietnicami, a głaskanych przez czas niejaki uczciwém i łaskawém obejściem, wydał w końcu na rozliczne kaźnie i męczeństwa, tak iż wszystkę niemal szlachtę Halicką wytępił i wygładził, przyczém, dla usprawiedliwienia swoich zbrodni, powtarzał to zwykłe, niby świętą jakąś wyrocznię, przysłowie: „że nikt się miodu bezpiecznie nie najé, póki całego