przeto jednej nocy Rusini podkopawszy się pod nię wpadli do twierdzy, bramę opanowali, i Mścisławowi wstęp otwarli; gdy tymczasem Węgrzyni i Polacy, w pomieszaniu nagłém i trwodze, jedni wymykali się z twierdzy, drudzy z murów zeskakiwali; powiększała bowiem trwogę pomroka nocna, w której wszystko straszniejszém się wydawało. Mścisław o świcie samym opanowawszy zamek, ruszył ku kościołowi Ś. Maryi, i warowni, w której Koloman syn króla Węgierskiego z żoną i drużyną przedniejszych rycerzy i niewiast schronił się był widząc zamek zdobytym; i zaraz jął onę warownię oblegać, żądając po wiele kroć rozmowy z Kolomanem: której gdy mu za radą rycerzy Węgierskich i Polskich odmówiono, postanowił trzymać go dłużej w oblężeniu. Kiedy potém brak napoju dokuczał Kolomanowi i jego drużynie, posłał mu Mścisław wiadro wody, która za wielki dar przyjęta, i rozdzielona na każdą głowę po czarce, zaledwo dla połowy wystarczyła. Ścisnął nakoniec oblężonych głód wielki: wtedy zawarowawszy sobie tylko życie samo, otwarli bramy zwycięzcy. Ale z rozkazu Mścisława wyprowadzano Węgierskich panów, żony ich, i inne osoby znakomite, po części i rycerzy Polskich, których Mścisław rozdawał między Połowców albo swych dworskich towarzyszów. Na ostatku wywiedziono i Kolomana syna królewskiego z żoną; Mścisław posłał go do Torczska, zaleciwszy, aby jak najpilniej był strzeżony. Rozpuściwszy potém wojsko, siadł spokojnie w Haliczu. Tymczasem gdy króla Węgierskiego doszła wieść o tak wielkiej klęsce, przerażony, tłukąc się ręką w czoło i łzami zalewając, rozpaczał że tak haniebnie był pobity. Otarłszy wreszcie łzy za namową pocieszającej go żony, posłał rycerza swego Jarosza do Mścisława książęcia Rusi, z upomnieniem: „ażeby syna jego i żonę wraz z innemi jeńcami wypuścił z niewoli; czego jeśli nie uczyni, groził, iż z całą potęgą wystąpi przeciw Rusi.“ Ale gdy Mścisław te groźby za nic ważył, odpowiadając, „że nie w jego mocy ale w ręku samego Boga zwycięztwo spoczywa; jeśli więc przybyć zechce, gotów jest na jego przyjęcie, i w imię Boże zmierzy się z nim orężem:“ król Węgierski Andrzej bardziej jeszcze zasmucony tą odpowiedzią, kiedy i panowie radni naganiali mu tak dumne poselstwo, przekładając, że jeśli go w inny powolniejszy sposób nie załagodzi, syna swojego więcej oglądać nie będzie; namyślił się inaczej, i tegoż samego Jarosza wyprawił z łagodniejszém poselstwem do Mścisława, żądając ułożenia na słusznych warunkach pokoju, i prosząc o uwolnienie swego syna. Żona przytém króla Andrzeja osobném od siebie poselstwem błagała Mścisława, pokorniej niż na królową przystało, aby syna jej wypuścił z niewoli. Mścisław jednakże obawiając się, żeby po uwolnieniu Kolomana nie rozpoczęto z nim wojny na nowo, odmówił wypuszczenia go z swych ręku; a osadziwszy w Haliczu swoich własnych starostów, udał się
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/191
Ta strona została przepisana.