Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/23

Ta strona została przepisana.

sława, a swojej bratowej, stracili nadzieję utrzymania się przy swoich dzielnicach. Już bowiem panowie Sandomierscy, Wielkopolscy, Mazowieccy i Lubelscy, z wzrastającą coraz więcej niechęcią Władysława ku swoim braciom, pociągnieni widokami możniejszej strony, a niektórzy datkami i obietnicami ujęci, odstąpili książąt a przechylili się do Władysława. Dwóch tylko znalazło się mężów, Piotr z Danii, zwany inaczej Piotrek, pan na Skrzynnie (magnus comes) i Wszebor wojewoda Sandomierski (palatinus), którzy jawnie i śmiało wystąpili w obronie książąt, i sprawę ich jak tylko mogli popierali. Wszebor wziąwszy się przeciw Władysławowi do oręża, w kilku mniejszych utarczkach otrzymał górę i nadzieje jego nieco zachwiał. Piotr zaś, syn Świętosława, bogactwami, potęgą i dostojeństwem znakomity, a prawością życia i wziętością u ludzi, jakkolwiek obcy i przychodzień, wielce w królestwie Polskiem głośny, nie mógł uniknąć zawiści, której zwykle wielcy ludzie doznają. Zawiść ta osobliwie ztąd poszła, że w poufałych rozmowach z Władysławem książęciem często naganiał jego samowolność, potępiał krzywdzące bracią przedsięwzięcie, i nie tylko słowy ale i przykładami usiłował go przekonać, że sam na siebie zgubne sprowadzał ciosy, i przez wdzierstwo gwałtowne próżno kusił się nad całém królestwem odzierżeć panowanie, miasto którego rychlejby swoje prawe dziedzictwo utracił; że to wysokie stanowisko, jakiego pragnął, nie inną drogą jak tylko zgodą i jednością powszechną mógł osięgnąć. Ale Władysław nie tylko głuchym był na te przestrogi, lecz ze wstrętem je odmiatał, i takiem naprzód podejrzeniem a potém niechęcią zapalił się przeciw Piotrowi, że postanowił równie jak braci ścigać go swojém prześladowaniem, obawiając się, aby tenże Piotr pan na Skrzynnie, który pod te czasy rodziną swoją i dostatkami przeważnie górował, nie przyłączył się do strony książąt, i nie zniweczył jego zamysłów, albo nie podkopał władzy i znaczenia. Zawistnego Piotrowi, panu na Skrzynnie, Władysława książęcia bardziej jeszcze obostrzała żona jego Krystyna, której rady Władysław we wszystkiem zwykł był słuchać, a która już od dawna Piotra miała w nienawiści. Wyjechał pewnego czasu książę Władysław razem z Piotrem na łowy; a gdy w pogoni za zwierzem zapędzili się w puszczę ustronną i przyszło z dala od głównego stanowiska spoczywać, strudzeni i zmorzeni głodem, zasiliwszy się ladajaką strawą z mięsiwa ubitej zwierzyny, a pragnienie ugasiwszy lodem i śniegiem, pokładli się obadwaj na gołej ziemi; nim zaś usnęli, rozmawiali z sobą poufale o tak niezwykłej biesiadzie i nie nader roskoszném posłaniu. Książę Władysław rzekł do Piotra: „Wygodniej podobno, Piotrze, spoczywa teraz żona twoja z opatem Strzelneńskim.“ Na ten żart książęcia, wyrzeczony dla rozweselenia myśli w obecnej niewygodzie, z podobną śmiało ozwał się Piotr odpowiedzią: