szeństwa mu odmawiał z podszeptu i zezwolenia rzeczonego Jana scholastyka, jako swego mistrza i przewodnika, i obawiając się, aby Henryk dla pomszczenia się ojcowskiej niewoli jakich na kraj jego nie knował zamachów, wezwał do siebie pomienionego Jana kanclerza i scholastyka, zaprosiwszy go pochlebnemi słowy i sam od siebie i przez swoję żonę, jakoby dla naradzenia się względem powrotu syna, i upewniwszy go o wszelkiém bezpieczeństwie. Ale jak tylko żądany gość przybył, począł zaraz zwalać winę na mistrza Jana, scholastyka i kanclerza, a w gniewném uniesieniu, nie wysłuchawszy ani wyrozumiawszy prawdy, dopuścił się srogiego i haniebnego czynu na mężu niewinnym. A tak, morderca niesprawiedliwy Krystyna herbu Gozdawa, wojewody Płockiego, męża zacnych przymiotów i zawołanego wojownika, splamił się i nową obciążył zbrodnią, popełniając drugie, jeszcze niesprawiedliwsze morderstwo. Za co Jędrzej biskup Płocki na Konrada i jego żonę rzucił publicznie klątwę.
Po wzajemném pojednaniu, Konrad książę Mazowiecki odzyskał zamek Bydgoski, od Świętopełka książęcia Pomorskiego podchwycony niegdyś i opanowany. Świętopełk zaś, mszcząc się utraty swego zamku, zebrał nieco wojska konnego i pieszego, i wtargnął do ziemi Kujawskiej, księstwu swemu przyległej, którą po nieprzyjacielsku mieczem i ogniem pustoszył; a spaliwszy miasteczko Inowrocław i wiele włości okolicznych, cofnął się do miejsc warownych.
Zamek Santok, niedbale od Polaków strzeżony, tegoż roku ubiegli Sasi.
Willebrand arcybiskup Magdeburski, zebrawszy silne wojsko, wszedł do Polski i obległ zamek Lubusz, który, jak twierdził, przez Henryka IV cesarza Rzymskiego na Bolesławie Krzywoustym zdobyty, kościołowi Magdeburskiemu wieczném prawem miał być odstąpiony. Lecz gdy przez kilka tygodni bawił się jego oblężeniem, przybył z znaczną siłą na odsiecz Henryk książę Wielkiej Polski i Szlązka, i wojsko nieprzyjacielskie, mało karne i nie mające się na baczności, napadł