i samowładców, i urosłszy w siły nad miarę i wszelkie spodziewanie, już-to mnogością ludów podbitych, już bogactwy i zamożnością, jakoby siedziby jego wschodnie jemu i jego ludowi były już za szczupłe i za ciasne, zwrócił swój oręż ku zachodowi i okolicom północnym, w nadziei, że zbrojny potęgą tak mnogich wojsk i własnych i posiłkowych, zwłaszcza w czasie waśni różniących się z sobą książąt chrześciańskich (o których się był od swoich wzwiadców dowiedział), a osobliwie kościoła Rzymskiego z cesarzem, snadno zachód i wschód owładnie. Naprzód więc wtargnąwszy w obszerne kraje Rusinów, którzy z Tatarami, nim jeszcze w tak ogromny naród urośli, często prowadzili wojny, płaszali ich i zwyciężali; a przebywszy rzeki najgłębsze Don, Wołgę, Dniepr, Dniestr, i góry Sarmackie, które także wielkiemi lasami (sylvae magnae) nazywamy, zniszczył te kraje i splądrował; kilku książąt Ruskich, którzy z nim ośmielili się bój stoczyć, snadno pokonał; a potém z wielką szybkością wpadł do Polski, i dwa miasta w Polsce pod ów czas dość ludne, Lublin i Zawichost, tudzież przyległe im powiaty i okolice złupił i spustoszył. Widząc się wreszcie obciążonym niezmierną liczbą Polskich i Ruskich obojej płci jeńców, tą samą drogą, którą przybył, cofnął się na Ruś; a uprowadziwszy brańców w miejsca bezpieczne, wrócił znowu spiesznie do Polski, dokąd mu rzeki Bug i Wisła wtedy zamarzłe nie broniły po lodzie wstępu. Zbliżył się naprzód pod Sandomierz, i tak miasto jako i zamek oblężeniem ścisnął, a zdobywszy je niebawem, opata Pokrzywnickiego i wszystkich mnichów Cysterskiego zakonu w Pokrzywnicy, tudzież wielką liczbę mężów duchownych i świeckich, niewiast, szlachty i gminu płci obojej, którzy się byli w to miejsce dla jego obrony lub ocalenia życia schronili, pomordował, sprawiwszy rzeź straszną, kędy nie oszczędzano ani starców ani dzieci, a nie wielu tylko przepuszczono otrokom, którzy jak najpodlejsze niewolniki poszli w łyka i jassyr. Po nawiedzeniu Sandomierza tak okropną klęską, ruszyli dalej Tatarzy przez Wiślicę i Skarbimierz, gdzie im nikt nie śmiał stawić oporu, ku Krakowu, używając brańców Polskich za przewodników, którzy im sami pokazywali drogę. Ale od Skarbimierza w pierwszy dzień postu nawrócili znowu pod Sandomierz, dla odprowadzenia ku granicom Tatarskim niewolników, których nabrali gmin wielki, tak z szlachty jako i wolno urodzonych i wieśniaków. Tymczasem, kiedy Bolesław Wstydliwy książę Krakowski i Sandomierski, już-to dla młodego wieku, już z przyczyny swej niedołężności, nie czując się sposobnym do stawienia czoła tak potężnemu wrogowi, z matką swoją księżną Grzymisławą wysiadywał w zamku Krakowskim, Włodzimierz wojewoda Krakowski zwołał szlachtę i rycerstwo na radę do wsi Kaliny, gdy trwoga i popłoch mieszkańców, uciekających przed zagonami Tatarów, i przesadne rozsiewających
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/267
Ta strona została przepisana.