płynie rzeka Nissa, rozwinął swoje hufce i na cztery zastępy podzielił. Pierwszy zastęp składali krzyżowce i ochotnicy, rozmaitego języka i z różnych narodów zebrani: na którego uzupełnienie, iżby gęstsze utworzyły się szyki, gdy obcy żołnierz nie wystarczał, przyłączono doń górników z kopalni złotych w Goldbergu (tam bowiem były miny złote): dowództwo nad nim objął syn Morawskiego margrabi Bolesław. Drugi oddział składali Krakowianie i rycerstwo Wielkiej Polski, pod wodzą Sulisława, brata, Włodzimierza niegdyś Krakowskiego wojewody. W trzecim szli rycerze Opolscy, których prowadził Mieczysław książę Opolski. W czwartym Poppo v. Osterna wielki mistrz Pruski z braćmi i rycerstwem swego zakonu. Piąty, pod sprawą samego książęcia Henryka, złożony był z Szlązaków i Wrocławian, tudzież wyboru najcelniejszych rycerzy Wielkopolskich i Szlązkich, niektórych wreszcie najemnych zaciągów. Tyleż było oddziałów Tatarskich, ale te przechodziły znacznie wojsko Polskie siłą, ogromem i wojowników liczbą. Gdy więc na równinie szerokiej, zwanej Dobre pole, bądź-to dla żyzności roli, bądź dla rozległego na wszystkie strony widoku, dnia dziewiątego Kwietnia, czyli w poniedziałek po oktawie Wielkiejnocy, spotkały się z sobą oba wojska, a najpierwej zastęp krzyżowców, ochotników i górników rozpoczął walkę (otrzymał bowiem na usilne prośby ten zaszczyt, za dozwoleniem wodza Henryka). Z wielką gwałtownością uderzyły na siebie obiedwie strony, i krzyżownicy z rycerstwem cudzoziemskiém, złamawszy kopijami pierwsze szyki Tatarów, posuwali się przeważnie naprzód. Ale gdy potém przyszło do ręcznej na szable rozprawy, krzyżowcy i rycerstwo cudzoziemskie, otoczeni zewsząd od łuczników Tatarskich, tak, iż im żaden z hufców Polskich nie mógł bezpiecznie podbiedz na pomoc, chwiać się poczęli, a w końcu, pod chmurami strzał (zwłaszcza, że wielu z nich było nagich i bezbronnych) jak kłosy nieźrałe pod nawalnym gradem, ulegli. Skoro Bolesław, syn Dypolda margrabi Morawskiego, i inni przednich szyków rycerze padli na placu, reszta wojska, nie mogąc strzał Tatarskich wytrzymać, do głównego Polaków obozu pierzchnęła. Wtedy dwa zastępy Polskie pod sprawą Sulisława rycerza i Mieczysława książęcia Opolskiego wystąpiły do walki, którą z trzema oddziałami Tatarów, podstawiających świeże posiłki w miejsce rannych, chwalebnie i z wytrwałością stoczyły, i wielką zadały klęskę barbarzyńcom, zwłaszcza że zasłaniane były kuszami Polskiemi od strzał Tatarskich. Zaczém hordyńcy poczęli naprzód ustępować z placu, a potém, gdy na chwiejących się Polacy żwawiej natarli, zmuszeni byli do ucieczki. Tymczasem jeden z hordy (nie wiadomo, Ruskiego czy Tatarskiego rodu) wypadłszy nagle, jął pląsać tu i owdzie między wojskami i krzyczeć przeraźliwym głosem, wołając po polsku: „Biegajcie, biegajcie“, to jest „uciekajcie, uciekajcie!“
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/275
Ta strona została przepisana.