Głos ten Polaków nagłej nabawił trwogi, Tatarów zaś Tatarską mową ostrzeżonych do walki i wytrwałości zachęcił. Mieczysław książę Opolski, posłyszawszy ten krzyk, który nie za wybieg chytrości i głos wroga, ale raczej za przestrogę rodaka i przyjaciela poczytał, uciekł z bitwy, i znaczną część wojska, a zwłaszcza tego, któremu w trzecim zastępie przywodził, za sobą pociągnął. Na co i własnemi patrząc oczyma, i słysząc o tém do niesienia innych, książę Henryk z westchnieniem i żałością zawołał: „Gorze się nam stało“, to jest, „wielkie spotkało nas nieszczęście!“ Bynajmniej jednak nie zmieszany ucieczką Mieczysława i tych którymi on dowodził, czwarty swój zastęp, z wybrańszych i najdzielniejszych rycerzy złożony, wyprowadził do walki, i trzy oddziały Tatarów, poprzednio od dwóch Polskich zastępów porażone i rozbite, najsilniej na nie jak tylko mógł uderzywszy, pobił i rozgromił, a w końcu do ucieczki przymusił. Wtedy czwarty oddział Tatarów, w którym się sam wódz Baty znajdował, nad wszystkie trzy liczniejszy, nadciągnął, i ponowiwszy walkę, spłoszonych i rozbitych Tatarów podparł, i na Polaków z straszliwą uderzył gwałtownością. Lecz gdy Polacy bynajmniej nie cofali kroku, ale dzielnie popierali sprawę, trwał między obiema stronami przez niejaki czas bój zacięty, w którym przedniejsi z Tatarów w większej części wyginęli, i nie wiele Polakom brakowało do zupełnego zwycięztwa, już bowiem Tatarzy dobrze przerzedzone mając szyki myśleli o ucieczce. Była w ich wojsku między innemi chorągwiami jedna ogromnej wielkości, na której widzieć się dawał wymalowany znak X; na samym zaś wierzchołku jej drzewca tkwiła postać głowy wielce szpetnej i potwornej z brodą. Kiedy więc Tatarzy już o jedno staje w tył się byli cofnęli i zabierali do ucieczki, chorąży niosący ów proporzec począł tą głową z całej siły machać, a natychmiast buchnęła z niej jakaś para gęsta, dym i wyziew tak smrodliwy, że za rozejściem się między wojskami tej zabójczej woni, Polacy mdlejący i ledwo żywi ustali na siłach, i niezdolnemi stali się do walki. Jakoż wiadomo, że Tatarzy od początku swego aż po dzisiejsze czasy w wojnach i wszelakich sprawach używali zawsze czarów, umieli wróżyć, uroki czynić i zaklinać; i między narodami barbarzyńskiemi niema żadnego, któryby więcej nad nich pokładał ufności w swoich gusłach, przepowiedniach i czarach, kiedy poczynać mają jakie dzieło: tej też sztuki użyli pod ów czas w bitwie z Polakami. A skoro postrzegli, że Polacy, już bliscy prawie zwycięztwa, od onego dymu i cuchnącej pary stracili przytomność i serca, huknęli przeraźliwym krzykiem i natarli zawrotem, a przełamawszy ich szyki, które aż dotąd trzymały się w całości, sprawili rzeź okropną, w której książę Bolesław, syn Dypolda margrabi Morawskiego, Szepiotką zwany, z wielu znakomitymi rycerzami chwalebnie poległ; Pompo także mistrz Krzyżacki z swemi Prusakami srogiej nie uszli klęski;
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/276
Ta strona została przepisana.