Nie mniej krwawą Tatarzy zadali klęskę wiernym po wtargnieniu do Moraw. Gdy bowiem król Wacław trzymał się wyłącznie w zamkach i warowniach, barbarzyńcy rozsypawszy się po całej Morawszczyznie, przez miesiąc przeszło pląsali w niej bezkarnie, i pastwili się nad ludem morderstwy, pożogami i rozmaitemi okrucieństwy, zwłaszcza że nikt nie odważył się stawić im czoła ani pójść na ratunek nieszczęśliwym. Tymczasem kiedy horda obozowała pod Ołomuńcem, wódz jeden Tatarski, z rodu i dzielności w boju wielce u swoich znakomity, podbiegłszy nieostrożnie z małym pocztem ludzi ku murom twierdzy, schwytany został od żołnierzy Morawskich, przyczém swoi go odstąpili. Temu, który go poimał, w nagrodę męztwa dał potém monarcha Czeski Wacław za herb gwiazdę i zamek Sternbarg. Skoro zaś o poimaniu tak znacznego wodza gruchnęła wieść między wojskami Tatarów, powstał taki rozruch i jęk w obozie hordy, że go aż Ołomuńczanie słyszeli. A gdy uwolnienia jego Tatarzy ani groźbami ani wypuszczeniem innych brańców z niewoli wymódz nie mogli, odesławszy Ołomuńczanom tych, którzy przydani za straż wodzowi opuścili go w złym razie (jakby ich Ołomuńczanie lepiej niżeli sami Tatarzy ukarać mieli) odstąpili od Ołomuńca, i siedmiu pochodami pomknęli do Węgier, które mieczem i ogniem straszliwie spustoszyli.
Król Węgierski Bela dowiedziawszy się, że wodzowie Tatarscy Baty i Kajdan z mnogiém wojskiem i niepoliczonemi tłumami hordy, prowadząc z sobą kibitki i telegi, żony, dzieci, gawiedź do broni niezdolną i liczne tabory, wtargnęli do Węgier, i już znaczną część kraju splądrowali, zebrawszy z całego królestwa wojowniki swoje i rycerstwo tak konne jak i piesze nad rzeką Cissą, w towarzystwie Kolomana bratanka swego i drużyny dworskiej wyruszył zbrojno w pole. Przyłączyła się do niego wielka liczba panów i rycerzy, mistrz Templaryuszów z braćmi swego zakonu,