zjechał się osobiście z Świętopełkiem książęciem Pomorskim, i żądał jego pomocy przeciw Bolesławowi Łysemu i rycerstwu Wrocławskiej i Krakowskiej ziemi. Ten aczkolwiek wymówił mu się przytoczeniem różnych powodów od osobistego udziału w wojnie, posiłki jednakże z swego kraju posłać mu przyobiecał, i w czasie oznaczonym przystawił.
Po zwojowaniu króla Beli, pobiciu i rozproszeniu jego wojska, i splądrowaniu całego królestwa, Tatarzy poczęli stale osadzać się w Węgrzech, jakoby kraj ten w wieczystém trzymać mieli posiadaniu, i na rozłogach polnych między Granem i Jawrynem, na płaszczyznie równej i rozciągającej się wszechstronnie, założyli sobie koczowisko, i słobody obyczajem swoim polepili z ziemi, a przed każdą chatą osobne pokopali doły. Tak przesiedziawszy w Węgrzech dwa lata, gdzie lud wiejski nie mógł znosić ich jarzma i srogości, wszystek kraj niemal zniszczyli i zamienili w pustynię. Gniew Boży tymczasem nie ustawał jeszcze nad Krakowem, i ciężała nad nim ręka surowej kaźni. Po zwojowaniu bowiem króla Beli, horda Tatarska przez okolicę Spiską szybkim pędem uderzyła na Kraków, a mieszkańców jego i obywateli zastawszy bezbronnych i do obrony nieprzygotowanych, sroższą jeszcze niżeli wprzódy sprawiła rzeź między nimi i innemi Polakami, nie przepuszczając ani płci słabej ani wiekowi. Jakoż pewnego księdza, któremu był w przeszłą Niedzielę Kwietnią sam Baty wódz życie darował, uwięziwszy zamordowali, a złupiwszy pozostałe szczęty miasta, przez ziemię Oświecimską wrócili do swego obozowiska w Węgrzech, które dotąd jeszcze widzieć się daje, a z którego obszerności wnosić można o ogromnej liczbie hordy. Z srogością Tatarów połączyła się dzika żarłoczność zwierząt: orły bowiem, wilki i lisy w Węgrzech połączone w stada na ludzi pojedynczo chodzących napadały, i potężniejsze siłą chłonęły ich i rozrywały. Tak dalece zaś Tatarzy przez dwuletni swój pobyt, łupieże i rozboje spustoszyli Węgierską ziemię, że z głodu straszliwego matki pożerały własne dzieci, a wielu żywiąc się prochem z pewnej góry branym zamiast mąki, wiedli życie w nędzy i gorzkiej doległości. A taki przestrach padł na wszystkie ziemie i powiaty, że każdy za najmniejszém Tatarów poruszeniem widział śmierć przed sobą i zgubę całemu narodowi grożącą. Ta trwoga przez długie lata dręczyła potém szlachtę i gmin pospolity.