wyższeniu i pomnożeniu ich dobra myśleć powinieneś. Nie takci czynisz: z opiekuna przeciwnik, z brata wróg, z przyjaciela zawistnik i morderca, oręż, którego powinieneś był używać w obronie braci, przeciw nim samym podnosisz; tych, których pod swoję wziąłeś ochronę, krzywdzisz i ciemiężysz; gwałcisz najświętsze prawa i ogniwa ludzkości, wiarę, wspólność rodu, braterstwo; nadzieję pomocy i bezpieczeństwa zmieniasz w obawę, i uzbrajasz rozliczne klęski przeciw braciom i ojczyznie, acz to nie od ciebie należało się ich spodziewać. Lepsza wierzaj mi rada, poskromiwszy pychę, która cię unosi, i żądzę samowładztwa, które chcesz rozpościerać, żyć w zachowaniu i zgodzie z braćmi; a miasto niesprawiedliwych wojen, miasto gróźb i zamachów nieprzyjacielskich, wspomnieć na braterskie krwi związki i powinność świętą opieki. Zważ, jak sromotne i zgrozy pełne są te które wzniecasz zatargi, gorsze stokroć od wojny domowej; zburzą one i wywrócą twoje świetne panowanie, potrącą do zguby twój ród i całe królestwo, jeżeli się rychło nie pomiarkujesz. Usłuchasz-li moich przestróg, możesz być pewnym sławy i najzbawienniejszych korzyści; w przeciwnym razie, lękaj się pomsty od Boga i od ludzi. Nie jestże–to, uważ, hańbą największą i występkiem, że będąc chrześcianinem i monarchą, zawisłym od Boga i jego świętych wyroków, poważasz się czynić to, czém się brzydzą nawet poganie, nie znający Boga prawdziwego i religii chrześciańskiej? i że w twém sercu więcej waży próżna żądza panowania, niżli braterskiej miłości uczucie?“
Ale Władysław, nadęty pychą z powodu ucieczki braci i schronienia się ich w jedynym zamku Poznańskim, wzgardził zbawiennemi przestrogami arcypasterza, zapowiadającego mu tak jawnie rychłą szczęścia odmianę; a wróżąc sobie płocho dalszą pomyślność, pełen otuchy, że mu los zawzdy będzie przyjazny, nie chciał się rządzić pomiarkowaniem. Odrzuciwszy przeto rady tak roztropne i namowy, okazał, że nie na każde serce upada ziarno mądrości, ani w każdém zbawiennie się rozplenia; i obyczajem dumnych, chciwością zaślepionych książąt, wytrwał w swoim uporze. Gdy więc głuchy na przestrogi cnotliwego kapłana, dał Władysław odpowiedź, z której jawnie się pokazywało, że od swych szalonych zamysłów nie odstąpi, Jakób arcybiskup, duchem Bożym natchniony, uzbroiwszy się jakby do walki tarczą wiary i zbroją pobożnej ufności, wstał z krzesła, na którém siedział, i podniosłym głosem rzekł: „Kiedy pogwałciwszy Boskie i ludzkie prawa, zdeptawszy obowiązki święte ludzkości i przyrodzone krwi związki, stałeś się tak w twej ślepocie zatwardziałym, że ani cię bojaźń Boga i cześć Jemu należna, ani życzliwych ludzi upomnienia i przestrogi, ani moje nakoniec rady, prośby i namowy nie zdołały odwieśdź od występnych i najohydniejszych zamiarów, i na drogę prawą nawrócić: przeto w imię Wszechmocnego Boga, którego
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/29
Ta strona została przepisana.