namiestnictwo w tej sprawie piastuję, ciebie, jako gwałtownika i wydziercę własności twoich braci, nieprzyjaciela wiary i ojczyzny, praw Boskich i ludzkich przestępcę, który wzgardziwszy memi radami ojcowskiemi, na najzbawienniejsze głuchy przestrogi, Faraońską zatwardziłeś serce bezbożnością, w obec tego przytomnego ludu naprzód wyłączam z społeczeństwa Kościoła, a następnie, jako upornego w grzechu i niepoprawnego, wyklinam, i surowości sądu Bożego ostatecznie zostawiam.“ Rzuciwszy potém klątwę na Władysława książęcia, jego rycerstwo i sprzymierzeńców, wzywał nieba na świadki pogwałconej przezeń religii i wiary, i odrzuconych ze wzgardą rad zbawiennych i przestróg. Poczém w swoim pojeździe oddalając się z namiotu książęcia, przydał pogróżki, że tę dań, jaką on od książąt wyciągał, niezadługo sami bracia jemu opłacić każą. Ale nie potrafiło to wszystko wzruszyć zakamieniałego serca, ani uleczyć duszy pałającej żądzą próżności. Nie chciał wszelako Władysław obyczajem samowładców targnąć się łajaniem lub groźbą na arcybiskupa, który nań wysypał takie gromy; ale zniósł wszystko cierpliwie, i nie okazawszy żadnego uniesienia, któreby tak karciciela jak i karconego nie było godne, zachował najzimniejsze umiarkowanie. A kiedy arcybiskup już oddalał się z książęcej pałatki, woźnica jego, popędziwszy konie nieostrożnie, zawadził tylną osią o podpory, na których utrzymywał się namiot książęcy, tak iż wszystek on namiot upadł na ziemię, i o kęs samego książęcia swym upadkiem nie przytłoczył. Zniósł i tę przygodę Władysław spokojnym umysłem, i większą niż zwykle cierpliwością pohamował w sobie gniew, nie połajawszy nikogo, co wielu z obecnych zadziwiło. Niektórzy zaś w zawaleniu się owego namiotu uważając jakieś zrządzenie Boże, poczytali je za złą wróżbę i znak przepowiedni przyszłego nieszczęścia, prorokując, że książę Władysław, po wzgardzeniu zbawiennych rad arcybiskupa, i po chwilowém upokorzeniu braci, których igrzyskiem czynił własnej dumy i niesłusznie wyzuć pragnął z ojczystych dziedzictw, sam niezadługo upadnie. Zaczém i niektórzy z jego radców poczęli namawiać go i prosić: „aby złożywszy upór, skłonił się do zawarcia z braćmi pod słusznemi warunkami przymierza“, wyjawiając przed nim swoje obawy, „iżby za podniesienie niesprawiedliwe oręża razem wszyscy Boskiej nie ulegli karze.“ Ale gdy Władysław tych wszystkich rad zbawiennych nie chciał bynajmniej usłuchać, i gdy książęta Bolesław, Mieczysław i Henryk, jako i celniejsi ich ziem panowie, Sandomierscy, Wielkopolscy, Mazowieccy i Kujawscy, za hańbę i sromotę sobie poczytujący odmówienie im swej pomocy, z listów i doniesień Jakóba arcybiskupa dowiedzieli się o skutku jego poselstwa, ostatniej chwytając się rozpaczy, postanowili raczej zginąć i na wszystkie wydać się niebezpieczeństwa, niżeli uledz tak bezbożnemu bratu i niesprawiedliwemu ciemiężcy. Wprawdzie widzieli się ściśnionemi i znękanemi
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/30
Ta strona została przepisana.