Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/333

Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1253.
Nowe poselstwo w sprawie kanonizacyi Ś. Stanisława z należytém rzeczy przedstawieniem. Kardynał Raynald, sam jeden sprzeciwiający się tejże kanonizacyi, zapada w śmiertelną słabość, z której cudownie uleczony zezwala dopiero na beatyfikacyą.

Po zbadaniu powtórném życia, powodów i okoliczności śmierci, niemniej cudów znakomitych i sławnych, i dokładném a sumienném roztrząśnieniu tego wszystkiego, co się zdawało przygodném do przeprowadzenia kanonizacyi Ś. Stanisława biskupa Krakowskiego, pierwotni posłannicy, mistrz Jakób z Skarzeszowa dziekan, i mistrz Gostwin (?) kanonik, za sprawą Prandoty biskupa i kapituły Krakowskiej, po raz trzeci udali się do papieża Innocentego IV, już po wyjeździe z Francyi mieszkającego we Włoszech, opatrzeni dostatnio w pieniądze do załatwienia tej czynności potrzebne, tak własne, jako i zebrane od całego duchowieństwa dyecezyi Krakowskiej (chętnie bowiem duchowni składali na to ofiary, ile razy tego było potrzeba). Ci zastawszy papieża Innocentego w Perudżyi, przedstawili mu nowe komissarzy jego sprawozdanie o życiu, męczeństwie i cudach Ś. Stanisława, tudzież nowe pisma i świadectwa wszystkich kościoła Polskiego prałatów. A dla większej ich dowodności stawili oraz świadków żyjących i obecnych, mężów znakomitych, którzy przez zasługi Ś. Stanisława albo sami na sobie doznali cudów, albo widzieli i znali drugich, na których spełniły się takowe cuda, że z chorób różnych powstawali. Już rzeczeni wysłannicy Krakowskiego kościoła dni kilkanaście na popieraniu tej sprawy usilném spędzili, i pełni zaufania, że już wszystkie ułatwili trudności i przeszkody, cieszyli się bliskim i chwały pełnym prac swoich owocem, o którym ich Jan Gaetani kardynał i komissarz zapewniał, gdy nagle z ust tegoż Jana kardynała dowiadują się: „że sprawa cała tak udowodniona i jasna, żadnego nie mająca nawet cienia wątpliwości (co też dziwiło samego kardynała i słusznie oburzało) ze wszystkiem i bez nadziei prawie upadła, a to za powodem Rajnalda kardynała biskupa Ostyeńskiego, męża wielkiej powagi i roztropności, za którym poszli i z kardynałów niektórzy, więcej opierając się na jego powadze niżeli zdaniu; ten bowiem najuporniej sprzeciwiał się kanonizacyi męża Bożego Stanisława, dla dawności i zbytniej odległości czasu upłynionego od dnia jego męczeństwa, utrzymując, że trudną i niepodobną do wiary było rzeczą, aby tak znakomita świętość, gdyby była prawdziwą a nie zmyśloną, mogła przez tak długi czas utaić się przed sto-