Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/334

Ta strona została przepisana.

licą Apostolską i Kościołem powszechnym.“ Gdy więc posłannicy kościoła Krakowskiego naradzali się z swoim komissarzem Janem Gaetani, coby czynić należało, on rzekł z natchnienia (lubo, jak potém zwykł opowiadać, zdawało mu się, że to wyrzekł przypadkiem): „Potrzebaby waszemu Św. Stanisławowi, po tylu jak wiemy w jego sprawie zawodach, jeżeli chce swojej kanonizacyi, jeden ostateczny cud uczynić, iżby przezeń niezgodni skłonili się do wzajemnego porozumienia i zgody. Ci bowiem, którzy są jej przeciwni, tylko nowym jakim mogliby się cudem przekonać, gdy wszystkie dawniejsze, jako długim czasem zatarte, zdają się im wątpliwe.“ Posłannicy kościoła Krakowskiego, popierający kanonizacyą męża Bożego Stanisława, nie wiedzieli sami, co w takim razie czynić wypadało: do kogo się mieli udać? jakiego do tej sprawy użyć obrońcy i orędownika, i co wreszcie począć dla dokonania dzieła? czémby papieża i kardynałów poruszyć i skłonić do kanonizacyi? Pozostała jedna droga: ufność najmocniejsza w Chrystusie Panu i świętym mężu Stanisławie, umęczonym dla prawdy i jego kościoła, że od niego nie będą opuszczeni: dlatego bowiem chwałę i uwielbienie bł. Męczennika swego Stanisława dopuścił tylu trudnościami otoczyć, ażeby ją nowemi cudami uczynił tém świetniejszą i większą. Gdy więc kanonizacya męża Bożego i wszelka prawie staranność o nię upadła, rzeczony kardynał Rajnald biskup Ostyeński, główny tej kanonizacyi przeciwnik (dla którego zdań i uwag, że był mężem biegłym w umiejętnościach tak świeckich jak i duchownych, i znanym z wielkiej prawości, sam papież Innocenty ociągał się w tej sprawie) w tak ciężką zapadł chorobę, że za jego własném i lekarzy zdaniem zdawał się już bliskim śmierci. Złożony taką niemocą przez dni kilka, gdy w osobnej komnacie na śmiertelnej leżał pościeli, ukazał mu się na jawie Ś. Stanisław w stroju biskupim, wielką światłością otoczony; a zdumionego widokiem nieznajomej osoby i niezwykłej jasności, mąż Boży Stanisław zapytał: „Poznajesz-że mnie?“ Na co on drżący z obawy i zaledwo słowa zebrać zdolny odpowiedział: „Nie poznaję; ale proszę, objaw mi kto jesteś, ty który z taką światłością nawet przez zamknięte drzwi do mojego wszedłeś pokoju?“ – „Ja jestem, rzekł, Stanisław biskup Krakowski, dla Chrystusa Pana i jego kościoła i dla prawdy na chwalebne męczeństwo od Bolesława króla Polskiego skazany, któremu ty, nie dobrze sądząc o mojém życiu, męczeństwie i cudach za łaską Bożą przezemnie zdziałanych, stawiłeś się jawnym przeciwnikiem.“ Wtedy Rajnald zebrawszy w sobie ducha odpowiedział: „Przebacz mojej niewiadomości, biskupie święty, i błędu mego nie poczytuj mi za winę: silniej odtąd kanonizacyą twoję popierać będę, niżeli jej przeszkadzałem.“ Na co mąż Boży Stanisław rzekł: „Ażebyś poznał, że przez męczeństwo, które podjąłem, w obliczu Boga i jego Świętych dostąpiłem ubłogosławienia i chwały nie-