poimać; potém samego biskupa, bez względu na jego godność pasterską, prawie nagiego poprowadzić do jakiegoś zamku, i wtrącić haniebnie do więzienia. My zatém, z powinności Naszej, troskliwi o zbawienie rzeczonego książęcia, poleciliśmy Wielebnym braciom naszym, Arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu, tudzież biskupom Krakowskiemu i Włocławskiemu, upomnieć go, aby tychże kapłanów i innych wraz z nimi poimanych bez żadnego oporu z więzów uwolnił i swobodnie wyjść im dozwolił, a zabrane rzeczy kazał powrócić i wyrządzone krzywdy tak biskupowi jak i kościołowi starał się w zupełności nagrodzić. Ale gdy rzeczony książę, lekceważąc tak zbawienne upomnienia, wolał obrać zgubę własną niż posłuszeństwo, przeto wyrażeni wyżej Arcybiskup i Biskupi, tak jako im zaleciliśmy, jego i wszystkich tej nieprawości doradców i stronników obłożywszy karami duchownemi, kazali ogłosić za wyklętych, a na krainę jego i wszelakie miejsce, do któregoby się udał, i pókądby w niém przebywał, rościągnęli interdykt kościelny: a to w nadziei, którą i my z nimi podzielaliśmy, że dotknięty takim ciosem uczuje w sercu żal i skruchę, i do karcącego z pokorą się nawróci, a szukać będzie środków złagodzenia winy, gdy największa nawet boleść może niekiedy zbawienne dla siebie znaleźć lekarstwo. Wszelako tenże książę, młot ciążącej na nim kary kościelnej tyle ważąc co plewę, i gardząc nią zuchwale, trwa dotąd w swojej zatwardziałości, a na większe potępienie swoje, uwięzionych sroższą jeszcze prześladuje męką; nogi bowiem biskupa, które w obówiu gotowe być mają na odprawowanie poselstwa pokoju, żelaznemi spętane są okowami; a ten, który trzodę swoję mlekiem świętej Ewangelii zasilać powinien, trzymany jest w turmie twardego więzienia, pozbawiony nawet pomocy duchownej swego kapłana, przed którymby na spowiedzi sumienie swoje mógł otworzyć, i z nim niekiedy ofiarę mszy ś. odprawić. Zaczém, gdy i nam ta krzywda dolega, z nie małym smutkiem zmuszeni jesteśmy do użycia surowszej przeciw temu książęciu broni. Bo niepodobieństwem jest, gdy tak znaczny kościoła członek boleje, aby i głowa z nim nie bolała i wolną była od cierpienia. Gdy więc poruczony nam jest, acz niegodnym, obowiązek czuwania troskliwego nad trzodą, i leczenia skaleczonych i słabych, izaliż możemy ścierpieć, aby książę ten błąkał się po drogach potępienia i po manowcach śmierci, a nie otworzyć mu raczej ogrodu zbawienia? i kiedy słabym będąc odrzuca lekarstwa i szuka dla siebie trucizny, stawić jego żądaniom opór i przeszkody? Mamy-li książęciu jakby popadłemu w szaleństwo dozwolić, iżby szedł za ślepej woli swojej popędem? azaliż nie godzi się podać mu acz niechętnemu gorzki napój zbawienia, aby poznał, gdy przyjdzie do zdrowia, zbawienność tego środka, którego chorym będąc nie pojmował? Zaprawdę, gdy tak twardy w swoim uporze odrzuca lekarstwo duchowne, gdy nie uczuwa, jak należy, razów Piotrowego miecza, cóż
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/361
Ta strona została przepisana.