Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/372

Ta strona została przepisana.

z wybranych na stolicę arcybiskupią stawił się osobiście przed papieżem“, pojechał do Rzymu. A skoro się przedstawił papieżowi w Piątek przed Niedzielą pierwszą postu, tejże samej Niedzieli wybór jego potwierdzony został, i on sam z rozkazu papieża wyświęcony. A tak poprzednie opóźnienie nagrodziło się szybkiém dokonaniem sprawy w obec samego Alexandra papieża. W powrocie atoli do kraju, dwaj posłannicy jego, Henryk dziekan Poznański i Przybysław, kanonicy Gnieźnieńscy, w Lombardyi na morową zarazę pomarli, sam arcybiskup zdrowo powrócił.

Tatarzy przez trzy miesiące plądrujący Polskę zdobywają Sandomierz wraz z zamkiem i ogniem niszczą; po ucieczce Bolesława do Węgier biorą Kraków, a gdy im nikt nie śmie stawić oporu, z wielką zdobyczą wracają do swego kraju.

Wolne były dotąd ziemie Krakowska i Sandomierska od wojen domowych, toczących się między książętami Polskimi; ale i te zawichrzyła obecnie sroga i cięższa od domowej wojna. Rzadkie-to bowiem i nietrwałe u ludzi dobro, pokój, czy-to przywrotności ludzkiej, czy losów zawistnych sprawą. Zawitała do nich bowiem, zaraz po uroczystości Ś. Jędrzeja Apostoła, ogromna Tatarów horda, składająca się z mnogich tłumów Tatarskiej dziczy, której wodzami byli Nogaj i Telebuga, a powiększona jeszcze zbrojnym ludem Rusinów i Litwinów z ich książętami. Którzy w twardej porze zimowej przeszedłszy po lodach Wisłę i inne rzeki, szybko podstąpili pod Sandomierz, spalili miasto i kościoły tameczne, a wnet i zamek Sandomierski, do którego na odgłos zbliżających się Tatarów schronili się byli mieszkańcy całej okolicy z żonami, dziećmi i majątkami swemi, ścisnęli oblężeniem; a nie dając czasu ani do obaczenia się w strachu, ani do wytchnienia w obronie, dzień i noc zamku dobywali. Lecz gdy rycerstwo Polskie silny stawiło im opór, książę Wasilko, brat rodzony Daniela, tudzież Lew i Roman, synowie Daniela cara Rusi, widząc, że dobycie zamku Sandomierskiego trudném było i z wielu niebezpieczeństwy połączoném, wysłali swych heroldów do Piotra z Krempy (Krampa), szlachcica Sandomierskiego, który tam na ów czas był starostą, z przełożeniem: „że jeśli siebie i wszystkich, którzy się schronili do zamku, ocalić pragnie, iść mu raczej z pokorą do obozu Tatarów, gdzie pewnym być może bezpieczeństwa, i przyrzec uiszczenie haraczu, jaki nałożą, a niżeli bronić się dłużej i opierać.“ A nie dosyć mając na takiém przez swych posłanników oświadczeniu, przybyli sami osobiście do Piotra Krempy starosty, i męża szczerej a prostej duszy, nieświadomego chytrości i zdradziectwa Rusinów, podobną jak owi posłannicy namową, i innemi obietnicami ułu-