ościenni księstw jego sąsiedzi najniebezpieczniejszemi byli dla niego wrogami, i często jego państwa najeżdżali, zapowiedział ją we wszystkich ziemiach i powiatach. A gdy zewsząd wojska ściągnęły pod Zawichost, sam osobiście wyszedł z niemi na wojnę. Naród ten Jadźwingów, siedzący ku północy, graniczy z Mazowszem, Rusią i Litwą. Mówią oni językiem podobnym jak Prusacy i Litwini, z którymi mogą się łatwo zrozumieć. Jest-to lud dziki i wojenny, a sławy i rozgłosu u potomnych tak dalece chciwy, że dziesięciu Jadźwingów szło nie raz na stu nieprzyjacioł, tą jedynie pochlebiając sobie nadzieją, że jak wiedzieli, po zgonie, dzielne ich czyny w pieśniach ludu będą sławione. Która-to żądza stała się dla nich zgubną: gdy bowiem w małej liczbie łatwo bywali zwyciężeni, wszystek naród stopniami w częstych wyginął klęskach; jakoż żaden z nich niebezpieczeństwa i wątpliwej nie unikał walki, ani w stoczonej bitwie nie cofał nigdy kroku. Zaczém Bolesław Wstydliwy, książę Krakowski i Sandomierski, wkraczając do ich kraju, sporządził naprzód hufce, opatrzył starannie wszystko, co do wojennej sprawy należało; a zwoławszy koło rycerskie, zagrzał umysły do walki. W wielu stoczonych z nimi poprzednio bitwach doświadczywszy, że miał do czynienia z przeciwnikiem zaciętym, gotowym umrzeć albo zwyciężyć (nie ścierpieliby albowiem Jadźwingowie, aby włości ich bezkarnie pustoszono, ani zwykli oszczędzać swego zdrowia) poustanawiał Bolesław rotmistrzów, którzyby straż tylną w kupie trzymali, a żołnierzom nie dozwalali odbiegać swoich chorągwi i stanowisk; i w takiej gotowości posuwał się z swém wojskiem, jakby nieprzyjaciel już był przed nimi. Jakoż dobrze przewidział rzeczy: Jadźwingowie bowiem, między którymi najwyższe miał dowództwo Komiat (Comath), posłyszawszy o zbliżaniu się Polaków, żwawo skoczyli do broni i stawili im pole, broniąc pustoszenia swojej ziemi. Dnia dwudziestego trzeciego Czerwca doniosły czaty, że nieprzyjaciel tuż nadchodzi; i tegoż samego dnia o świcie, gdy Bolesław stał jeszcze obozem, ukazało się wojsko Jadźwingów gotowe do boju. Obaczywszy je Bolesław, wyprowadził swoje hufce: rzucili się na siebie zażarcie i z ślepym zapędem przeciwnicy; powstała walka, i z równémi siły, z równém szczęściem trwała przez godzin kilka; Jadźwingowie z nadzwyczajną zaciętością kwapili się do zwycięztwa; lecz gdy Polacy przeważniejsi liczbą, świeże coraz i nietknięte roty podsuwali w miejsce znużonych i poległych, a wódz nieprzyjacielski Komiat w zbytniém męztwa uniesieniu, usiłując podtrzymać walkę, wpadł na zastęp Polaków i włoczniami ich zakłóty poległ, ustąpiła Jaćwież przemocy. Nie wstrzymał reszty barbarzyńców od walki zgon wodza Komiata, ani widok rozbitych i znacznie przerzedzonych szyków: wszyscy więc zostali wycięci i zniesieni do szczętu. Ale i Polacy drogo okupili swoje zwycięztwo; wielu bardzo poległo, wielu ciężkie poniosło blizny. W tej jednej wszakże bitwie
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/388
Ta strona została przepisana.