z bratem jego Warcisławem zawartej, i poczynionych już z tej miary wielkich bo tysiące wynoszących nakładów: niechajby go zatém nie napastował i jako prawego posiadacza zostawił w pokoju.“ Taką odpowiedzią rozgniewany i oburzony, naradzał się Mszczuj ze swemi, co miał czynić. Niektórzy tego byli zdania, że należało zamek Gdańsk w ciągłém trzymać oblężeniu i szturmować, aby go wydrzeć Sasom; ale gdy i przyrodzenie i ręka ludzka uczyniły go dość obronnym, zdawało się, że i oblężenie na długoby się zaniosło, i dobycie zamku było trudném. Obawiano się prócz tego, aby margrabia Konrad, jako przeważniejszy siłą, oblegających nie pokonał. Postanowili więc wszyscy wezwać Bolesława Pobożnego książęcia Kaliskiego, zrodzonego z ciotki Mszczuja, męża pod ów czas odznaczającego się równie odwagą jak i świadomością sztuki wojennej, ażeby bratu swemu Mszczujowi udzielił pomocy, a nie dopuszczał Sasom odrywać chytrze i zdradziecko tak znakomitej części Pomorza, którą on sam po śmierci Mszczuja, jeśliby ten zszedł bezpotomnie, miał dziedziczyć. Tę uchwałę gdy wszyscy potwierdzili, posłano do Bolesława Pobożnego książęcia Kaliskiego z prośbą o posiłki zbrojne, w celu odzyskania zamku Gdańska. Które lubo Bolesław Pobożny, po naradzeniu się z swoimi, nie pamiętając na dawne obrazy, a litując się nad Mszczujem tak chytrze zdradzonym przez Sasów przysłać obiecał, odłożył to jednakże do przyszłego roku, z powodu nadchodzącej jesieni, twierdząc, że łatwiej mu będzie dobyć zamku, gdy zima pościna wody, albo je latem słońce ogrzeje, niż w porze tak niestatecznej i do rozmaitych odmian skłonnej.
Żona Leszka Czarnego książęcia Sieradzkiego, księżna Gryfina, córka Rościsława książęcia Rusi, chociaż z mężem swoim Leszkiem Czarnym lat już blisko sześć mieszkała, zostająca jednak w stanie panieńskim, od męża wcale nie poznana, zarzucała mu niemoc i oziębłość, i na zwołaném zgromadzeniu panów, rycerstwa i poważniejszych niewiast ziemi Sieradzkiej, gdzie i sam Leszek książę był obecny, i skargę potwierdził milczeniem, oświadczyła: że czepiec, który na głowie jako mężatka nosić była zwykła w Krakowie, w klasztorze braci mniejszych, w obecności wielu osób już dawno zdjęła, i odtąd jak panna chodzić poczęła z odkrytą głową, unikając Leszka książęcia, z którym postanowiła żądać rozwodu.