Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/422

Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1272.
Mszczuj książę Pomorski, z pomocą Bolesława Pobożnego, odzyskuje orężem zamek i miasto Gdańsk.

Bolesław Pobożny książę Kaliski, postanowiwszy odeprzeć krzywdę przez zdradzieckich Sasów i Konrada margrabię Brandeburskiego opanowaniem zamku i miasta Gdańska sobie wyrządzoną, ściągnął z Wielkiej Polski i Kujaw sam wybór rycerstwa, i dnia piętnastego Stycznia wkroczył naprzód na Pomorze, gdzie się z nim Mszczuj książę Pomorski z całém wojskiem swojém połączył; a sporządziwszy hufce do boju, ruszył ztamtąd ku Gdańsku, i zamek Gdańsk z strony lądowej i wodnej silném oblężeniem ścisnął. Poczém gdy przez dni kilkanaście napróżno bił w mury kuszami i prokami, potężna bowiem budowa opierała się wszelkim ciosom, dziewiątego nareszcie dnia wyprowadził wojsko do szturmu. Żołnierze nakrywszy się sklepieniem z tarcz gęsto utworzoném, aby ich z góry nie rażono, podstąpili bliżej i zaczęli dobywać zamku. Przyparłszy sklepienie do ścian zamkowych, walili w nie obuchami; inni podkładali ognie, aby broniących dymem i płomieniem odegnać; inni po drabinach wskakiwali na blanki, gdy tymczasem łucznicy z dziwną wytrwałością miotali na Sasów pociski, aby niemi swoich zasłaniać. Ale i Sasom nie zbywało na ochocie; bronili żwawo i siebie i zamku przed niebezpieczeństwem, rzucając z góry grad kamieni i głazów, lejąc na Polaków i Pomorzan śmielej nacierających wrzącą smołą i ukropem. Trwał potém szturm przez dzień cały, książę bowiem Bolesław Pobożny, czynny i wszędy dokładający oka, w miejsce rannych i poległych żołnierzy nadciągać kazał nowym i świeżym: aż wreszcie Sasom zabrakło pocisków i kamieni, musieli więc zaprzestać walki i obrony. Co gdy Polakom i Pomorzanom sposobną nastręczyło porę, w kilku miejscach zamku poczynili wyłomy, a wzniosłszy potężny okrzyk, jakim zwycięzcy odzywać się zwykli, wpadli do zamku, i Sasów, gdzie tylko którego napadli, mszcząc się na nich za zdradziectwo i poniesione blizny, braciom poległym na ofiarę mordowali i w pień wycinali. Niektórzy z oblężeńców powbiegali na najwyższą wieżę, a uprosiwszy sobie jedynie darowanie życia, oddawali broń i wszystko co mieli, i przyjmowali smutne pęta niewoli. A tak Polacy i Pomorzanie, w krótkim czasie i nad spodziewanie wszelkie zdobywszy zamek, przy którym mniemali że długo im przyjdzie się zabawić, obłowili się nadto łupami Sasom zabranemi. Po dobyciu zamku poddało się wnet książęciu swemu Mszczujowi i miasto, w którém sami mieszczanie bez wojskowej załogi straż trzymali. W ten sposób pomszczono się za zdra-