myślistwu, osobom tak duchownym jako i świeckim wielkiemi przykrzył się ciężarami, a dla wszystkich poddanych, którzy w owe czasy obowiązani byli do wychodzenia na łowy z książęciem i żywienia psów książęcych, wielce stawał się uciążliwym i nieznośnym.
Po stłumieniu domowej wojny, inna znowu wybuchła, równie zgubna i straszliwa, wojna z barbarzyńcami. Litwini bowiem pogańscy, wsparci posiłkami Prusaków i Żmudzi, z przeważném wojskiem wpadli dnia pierwszego Lipca do ziemi Lubelskiej; a gdy Bolesław Wstydliwy tak dla nagłego i niespodziewanego ich napadu, jako też dla uszczuplonych wtedy sił swoich przez wojnę domową, nie mógł uciśnionym dać pomocy, rozsypali się barbarzyńcy na wszystkie strony, i większą część rzeczonej ziemi Lubelskiej splądrowali, zniszczyli nielitościwie mordami i pożogami, i wielki gmin ludzi zagarnionych w niewolą wraz z inną zdobyczą i stadami bydła uprowadzili. Oskarżano i o tę klęskę Pawła biskupa Krakowskiego; chodziła pogłoska, że ją sprowadził na Bolesława książęcia, swego przeciwnika, i na ziemię Lubelską, mszcząc się za tych, których pod Bogusznem (Bogehim) pobito, i że Litwinów, już i tak wierze chrześciańskiej i Polakom nieprzyjaznych, a zbratanych z nim i licznemi związki spowinowaconych, przez rozmaite poselstwa i listy podburzył do wydania wojny książęciu Bolesławowi Wstydliwemu i Polakom. Krew także poległych pod Boguszynem w domowej, a około Lublina w obcej wojnie, jemu wyrzucano, tak dalece, że kiedy w Krakowie znajdował się w klasztorze zakonu kaznodziejskiego ŚŚ. Trójcy, a stało koło niego siedmdziesięciu mężów, przemówił do niego, jak pisma podają, głos z góry idący, niewiadomo czyli szatański czy anielski: „Biada tobie Pawle biskupie! lepiejby było, gdybyś się był nigdy nie rodził.“ A jeden z pobożnych mnichów widział we śnie wilka, który podniosłszy do góry przednie łapy, głosem ludzkim na Pawła biskupa zawołał: „Biada tobie Pawle biskupie, żeś wziął i zabił!“ Głosem tym i wyrokiem przerażony, uczuwszy w sercu wielką skruchę, gdy grzechy swoje łzami rzewnemi w ustronnej komnacie opłakiwał, usłyszał wtóry głos: „Nie lękaj się, Pawle biskupie, rób co ci się podoba, za lat siedm umrzesz. Na co on odpowiedzial: „Zbawiennie dla mnie uczyni Boska Opatrzność, jeżeli mi życie aż do siedmiu lat przedłuży, bowiem przez ten czas będę mógł za sprawy moje należnie odpokutować.“ Te głosy tak były wyraźne, że nawet ci, którzy podwojów pilnowali, dokładnie je słyszeli.