Rozgłoszony w tym roku dziw wielu strachem i grozą przeraził. W mieście bowiem Krakowie dziecię ledwo pół roku mające głosem wyraźnym przepowiedziało: „że przyjdą Tatarzy, którzy Polakom głowy ucinać będą.“ Zapytane od obecnych, „zkądby o tém wiedziało?“ rzekło, „że z Boskiego objawienia.“ Jeszcze potém zapytane: „czy samo także obawiało się przyjścia Tatarów?“ „I bardzo, odpowiedziało, bo między innemi miało być także od nich zarznięte.“
Książęta Szlązcy troskali się wielce i niepokoili wydaniem do obcych rąk zamków i miast Krosna, Greifensteinu i Prztyna, aby w ten sposób nie odpadły kiedy od Polski; i nie tylko książęta, ale panowie Szlązcy i rycerstwo, i wszyscy zgoła obawiali się tego, nosząc jakoby wielki ciężar na sumieniu. Powiększała tę troskę znaczna bardzo ilość wyliczonych pieniędzy, stan duchowny nabywcy, któremu rzeczone zamki i miasta odstąpione były, i połączona z nim sprawa kościoła: co ilekroć rozbierano, rosła obawa ich utracenia, a ztąd gorliwsza chęć odzyskania. Ale trudno było obmyślić sposób wyswobodzenia owych miast i zamków, gdy i Konrad książę Głogowski, którego one były dzielnicą i własnością, i Bolesław książę Lignicki, szczupłe mieli majątki i długami obciążone. Zaczém włożono ten obowiązek na Henryka IV, książęcia Wrocławskiego, syna Henryka III, a wnuka Henryka II, zabitego od Tatarów, że i część przedniejszą w dziale posiadał, i zamożniejszym był w pieniądze zebrane przez opiekunów w czasie jego małoletności. Ten więc, nakłoniony radami swoich panów i nadzieją rozszerzenia granic swojego księstwa, Konradowi arcybiskupowi Magdeburskiemu dziesięć tysięcy czerwonych złotych zapłacił, i zamki Krosno, Greifenstein i Prztyn, wraz z przyległemi miastami wykupił, a sam w posiadanie swoje objął. Co ile korzystném było dla rzeczypospolitej Polskiej, tyle straty osobistej przyniosło rzeczonemu Henrykowi książęciu Wrocławskiemu, gdy obadwaj książęta, Bolesław Lignicki i Konrad Głogowski, już wtedy zawistném okiem poglądać poczęli na wzrastającą jego potęgę i pomyślność.