Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/45

Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1149.
Konrad król Rzymski wraz z książęciem Czeskim, zebrawszy wielkie wojska, wkraczają zbrojno do Polski i prowadzą z sobą Władysława wygnańca. Bolesław wyjednawszy sobie rękojmię bezpieczeństwa, udaje się do ich obozu, i zręczną namową skłania ich do cofnienia wyprawy.

Wątpliwa odpowiedź Bolesława książęcia Polskiego i braci jego Mieczysława i Henryka obraziła wielce Konrada króla Rzymskiego, a powzięty gniew ku rzeczonym książętom rozjątrzyły jeszcze bardziej poduszczenia Władysława książęcia Czeskiego, który ujmując się za Władysławem książęciem Polskim podsycał nienawiść ku Bolesławowi i Polakom. Sam nadto Władysław książę Polski, kręcąc się ustawicznie około króla Konrada, nie tylko prośbami i skargami codziennemi nalegał, aby go Konrad na ojczyste państwo przywrócił, ale samym widokiem swoim obudzał litość, i obowiązek spełnienia obietnicy przypominał. Zaczém Konrad postanowiwszy nie zwlekać dłużej wyprawy, ściągnął ze wszystkich krajów Niemieckich panowaniu swemu podległych wojska konne i piesze, i ruszył z niemi do Polski, celem przywrócenia obecnego z sobą Władysława książęcia na ojczyste księstwo. Przybył i Czeski książę Władysław, zawistniejszy jeszcze Polakom niźli Konrad, z całą po tęgą wojsk Czeskich i Morawskich, któremi siły cesarskie, już w sobie dosyć wielkie, znacznie pomnożył. Wzmagała się z każdym dniem nadzieja w sercu Władysława wygnańca, i im dalej cesarskie posuwały się obozy, tém pewniejszą krzepił się i urastał otuchą. Stanęły nakoniec wojska u samych granic Polski, właśnie kiedy Odra rzeka niezwykle była wezbrała; nadeszłe też z Niemiec doniesienia o jakichsiś rozruchach wstrzymały zamierzoną przeprawę. Tymczasem Bolesław książę Polski, przy czynnej pomocy braci swoich, Mieczysława i Henryka, pospieszył ku odparciu nieprzyjaciela ściągnąć wojska, acz z samych tylko Polaków złożone; lękając się wszelako tak wielkiej potęgi, zebranej z rozmaitych narodów i krajów, nie śmiał stanowczej przyjąć walki, i sprawy swojej wystawić na los niepewny. Naśladując zatem wojenny obyczaj swego ojca, porozstawiał w ten sposób hufce, aby z miejsc zakrytych i niedostępnych przy sposobnej okoliczności raziły i urywały nieprzyjaciela; tuszył bowiem, że więcej takiemi zdziałać mógł wycieczkami, niźli otwartym a niebezpiecznym bojem. Ale nimby do krwawego spotkania przyszło, wprzód słowy i niejako duchowym orężem postanowiwszy z przeciwnikiem się rozprawić, i zrzucić z siebie brzemię tak