się na cztery oddziały, roznieśli wszechstronnie rzezie, łupiestwa i spustoszenia, wymordowali księży i sługi Chrystusowe, między niemi dwóch braci zakonu kaznodziejskiego, starców i niemowlęta, i wielki gmin ludzi wraz z stadami bydła zagarnęli w zdobyczy. Po piętnastu dniach takowego łotrostwa i plądrowania, poprowadzili łupy zabrane do Litwy. Przebywał pod te czasy Leszek Czarny książę Krakowski i Sandomierski w Krakowie, kędy osobiście sprawował sądy. Jak tylko więc doszła go wieść o wtargnieniu barbarzyńców do ziemi Lubelskiej, natychmiast wszystko porzuciwszy, z rycerstwem które miał przy sobie ruszył z Krakowa ku ziemi Lubelskiej, i dążył spiesznym pochodem, ścigając i zbierając dopiero wojska po drodze, w nadziei, że nieprzyjaciół jeszcze w ziemi Lubelskiej zastanie, i z tém postanowieniem, że ich zwycięży lub zginie. Ale przybywszy do ziemi Lubelskiej nie znalazł już nic prócz szczątków rozpaczającej ludności, która pomocy jego wzywała; już bowiem barbarzyńcy łupem obciążeni kraj ten byli opuścili. Namyślał się zatém, co miał czynić, czy ścigać nieprzyjaciół przeważniejszych liczbą i potęgą, którzy schowali się już w lasach, wśród bagnisk i innych niedostępów, gdzie nie znalazłby żywności dla siebie i swych obozów; czy zatrzymać się lub wracać, i narazić wyprawę całą na rozliczne przymówki i szyderstwa? A gdy się wahał i bił z myślami, we śnie ukazał mu się cudownie Archanioł Michał, który go upomniał: „aby bez żadnego namysłu i zwłoki gonił za nieprzyjacielem“ zapewniając go, że zwycięztwo otrzyma. Zwoławszy więc Leszek koło rycerskie, opowiedział wszystkim swoje widzenie, które nawet bojaźliwszych i nie mających chęci do dalszej pogoni dobrą napełniło otuchą: nic bowiem bardziej nie pokrzepia ducha w rycerstwie i pospolitym gminie, jak wieść o zdarzonym cudzie. Poczém wziąwszy z sobą lekki zapas broni i strawy, taborom zaś wojennym, wiozącym żywność dla ludzi i koni, kazawszy z tyłu za sobą postępować, puścił się świeżemi ślady i jak tylko mógł najspieszniej za nieprzyjacielem. A lubo Polacy dowiedzieli się, że Jadźwingowie przebyli już rzeki Bug i Narew, wszelako upewnieni proroczém widzeniem, przeprawili się i sami za te rzeki, i dnia trzynastego Października doścignęli obozujących między Narwią i Niemnem, obładowani bowiem zdobyczą barbarzyńcy nie mogli tak spiesznym ciągnąć pochodem. Widok Polaków przeraził ich niezmiernie; wyobrażali sobie większą niż była rzeczywiście ich liczbę, nie wątpiąc, że przeciwnik musiał być ochoczy i mężny, gotowy zwyciężyć lub zginąć, mała bowiem garstka i mniej śmiałych nie byłaby odważyła się zapuścić w tak ustronne i dalekie miejsca. Miał z sobą książę Leszek Czarny sześć tysięcy Polaków pieszych i konnych, między któremi najwięcej było jazdy; wojsko nie ladajakie, wszystko jednak zgromadzone w jeden zastęp: nie dopuszczało bowiem miejsce przeznaczone do walki, więcej mające lasów niż otwartego pola, dzielenia
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/460
Ta strona została przepisana.