Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/475

Ta strona została przepisana.
Po złożeniu Leszka Czarnego z stolicy książęcej, panowie i rycerstwo Małej Polski prowadzą Konrada książęcia Mazowieckiego do rządów. Ale gdy mieszczanie Krakowscy niemieckiego rodu, stojąc wiernie przy Leszku, dotrzymują mu zamku Krakowskiego wraz z powierzoną ich straży żoną książęcia, Leszek wsparty pomocą Węgrów odnosi zwycięztwo nad Konradem, poczém wszystkim rokoszanom przebacza, mieszczan zaś Krakowskich za ich wierność szczególnemi przywilejami obdarza, i pozwala im miasto murami i obronnemi wałami uzbroić.

Stłumiony nieco, albo raczej z przyczyny zewnętrznych i barbarzyńskich wojen przycichły i opóźniony rokosz szlachty przeciw Leszkowi Czarnemu książęciu Krakowskiemu i Sandomierskiemu, znowu z większą gwałtownością wybuchnął. Spiknęli się bowiem i zgodzili jednomyślnie Paweł biskup Krakowski, Warsz kasztelan i Żegota wojewoda, Krakowscy, Janusz wojewoda i Krystyn kasztelan, Sandomierscy, inni tudzież znaczniejsi panowie i starszyzna ziem Krakowskiej i Sandomierskiej, na strącenie Leszka a wysadzenie na jego stolicę Konrada książęcia Mazowieckiego i Czerskiego. Zaczém rzeczony Konrad, pod zasłoną znacznej liczby wojska, ruszył naprzód do Zawichosta a potém do Sandomierza, kędy Paweł biskup Krakowski, który mszcząc się za swoje uwięzienie tę burzę był wzniecił, i wszyscy inni panowie wyszli na jego przyjęcie. Po kilku dniach, na odprawionym zjeździe wielkim, wszystka szlachta Krakowska, Sandomierska i Lubelska przysięgła Konradowi posłuszeństwo, poczém wszystkie zamki, miasta i warownie poddały się jego władzy. Jedno tylko pozostało miasto Kraków z swoim zamkiem, w którym się trzymał Leszek Czarny z żoną swoją Gryfiną i małą garstką przychylnych; inni bowiem już go poopuszczali, z obawy, aby ich nie osądzono za zdrajców, gdyby mu zostali wiernymi. Celem więc opanowania w ostatku i Krakowa, Konrad książę Mazowiecki i Czerski, za radą Pawła biskupa Krakowskiego, tudzież panów i szlachty ziemi Krakowskiej i Sandomierskiej, ruszył zbrojno z Sandomierza, pełen otuchy, że zwycięztwo zależało tylko na schwytaniu książęcia Leszka Czarnego, gdyby to udać się mogło. Leszek Czarny, ściśniony zewsząd niebezpieczeństwem, bił się z myślami i walczył z sobą, nie wiedząc co miał czynić, gdy wśród tej walki i obawy doszła wieść o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Roztropność i konieczność doradzała opatrzenie zamku Krakowskiego silną rycerstwa i obrońców załogą; za utrzymaniem albowiem tego zamku, jako głównego, snadniejby poszło odzyskanie innych. Ale i ten zamiar zdał się do uskutecznienia trudnym, z powodu odstępstwa szlachty i szczupłej liczby tych, którzy w zamku Krakowskim pozostali.