wany uczuciem tej ludzkości, która go zawsze odznaczała: „Snadniej, rzekł, mnie i duchowieństwu memu dostać się w ręce gwałtownika, niżeli cierpieć tym niewinnym; uwolnijmy czémprędzej i oblężeńców, z bojaźni i głodu już prawie umierających, od rozpaczy, i miejsce to, które nas tak długo żywiło i utrzymywało, ochrońmy od grożącego niebezpieczeństwa naszém więzieniem, albo, jeśli tak się będzie Bogu podobało, samą nawet śmiercią.“ Przywdział potém szaty kościelne, niektórym z duchownych podobnie także ubrać się kazał, i tak w infule i stroju biskupim, z wszystkiém duchowieństwem, wygnanie wespół z nim ponoszącém, wyszedłszy z miasta, udał się do obozu tyrana, aby gniew jego pokorą i największém uniżeniem przebłagać. Których gdy Henryk zbliżających się ujrzał z daleka, takim strachem i grozą cudownie był przerażony, że wybiegłszy z namiotu, pospieszył czémprędzej na spotkanie biskupa, i padł obliczem na ziemię, jakby coś boskiego ujrzał w swoim pasterzu; a na jego widok oddając pokłon wiekuistemu Pasterzowi, błagał o przebaczenie swoich przestępstw. Tomasz biskup, podnosząc go z ziemi, przyrzekł mu ze łzami odpuszczenie winy, byleby wytrwał w tej skrusze i pobożnym żalu. A po wzajemnych uściskach, z rzewnym połączonych płaczem, poszli do kościoła Ś. Mikołaja, gdzie książę z biskupem sam na sam i bez świadków, po długich rozmowach i układach, pogodzili się wreszcie, przy zupełném odpuszczeniu i zapomnieniu uraz, i zawarli z sobą pokój pod temi warunkami: „aby Henryk książę Wrocławski oddał Tomaszowi biskupowi i jego duchowieństwu zamki, miasta, miasteczka, wsie, dziesięciny i wszelkie należytości kościelne, które im pozabierał, a wynagrodziwszy ich za przywłaszczone sobie z tychże dochody, nadał kościoł Wrocławski nowemi wolnościami i przywilejami, dla zgładzenia popełnionej winy.“ Po takowém pojednaniu, Jakób Świnka arcybiskup Gnieźnieński odwołał nałożony interdykt, książę Henryk od klątwy uwolniony został, i służba Boża zaczęła się w jego księstwach odprawiać na nowo. Nakoniec Tomasz biskup Wrocławski, pamiętny na wyświadczoną sobie i swemu duchowieństwu przez Kazimierza książęcia Opolskiego w czasie wygnania łaskę i gościnność, założył w zamku Raciborskim na prośby tegoż Kazimierza książęcia kościoł kolegialny pod wezwaniem Ś. Tomasza Kantuaryjskiego, i dziesięcinami ze swego stołu biskupiego uposażył. Ten później z zamku do miasta przeniesiono, i liczne w nim prebendy z szczodrobliwości książąt Raciborskich przy tém przeniesieniu ustanowiono.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/486
Ta strona została przepisana.